Waroath / Czarna Trumna / Cthulhu Rites "Black Oath Rites" - Recenzja
Trzy zajebiste bandy, dwa dobre labele i jeden ciekawy krążek. To, co tutaj dostajemy jest istną mieszanką wszystkiego, co może być. Od szybkiej i agresywnej muzyki, po dużo spokojniejsze i nawet bardziej atmosferyczne blacki. Cały split trwa ponad godzinę, z czego najwięcej sceny kradnie ostatni band, jakim jest Cthulhu Rites. Trzy kawałki Waroath, trzy od Czarnej Trumny i aż osiem od Cthulhu Rites, a więc widać sporą różnicę. Za sprawą wyjścia tego sojuszu, jest Putrid Cult we współpracy z War Productions. Płyta ukazała się na początku stycznia tego roku.
Zaczynając od pierwszego, co daje nam tutaj po mordzie, a daje, bo jest to nie co innego, jak Waroath. Staroszkolna metoda black/thrashu z lat 80-tych, ze stylem przypominającym pierwszą falę. Już chłopaków obserwuję od czasów ich pierwszego demka i ciągle czekam na pełne wydawnictwo. Nieźle sobie radzą z tym, co robią, a polskie partie wokalne dają jak najbardziej tutaj radę. Dostajemy różne dźwięki: cięcia ostrzy czy barbarzyńskiej walki, wraz z nadciągającymi riffami i perkusją. Na płycie dostajemy dwa utwory z "Merciless Night Evil", które znam i sobie cenię, często wracam do tej taśmy, zespół ma to coś, co powoduje, że ciągle do nich wracam. Za to pierwszy kawałek zatytułowany "Cios Barbarzyńskiego Ostrza" został nagrany specjalnie dla tej płyty i jest ani trochę nie odstający od całej reszty. Jeżeli chodzi o ten zespół, z czystym sumieniem polecam. Polecam na pewno także, uderzyć do Putrid Cult i zapoznać się z poprzednimi ich wydawnictwami, czego niestety na tę chwilę nie ma wiele, bo dwa demka, a drugi już ciężko zdobywalny. Nie mniej jednak, dają w mordę i aż się z chęcią nadstawia kolejny policzek.
Ledwo kończy się Waroath i słyszymy już wycie trupa. Nie ulega wątpilowści, że dostajemy Czarną Trumnę. Projekt bardzo mało znany, jedyne, co od nich się ukazało to demko "Kongregacja trupiego tronu" z roku 2013 i EPkę z 2015, której utwory dostajemy właśnie w tym splicie. Demko zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie, a materiał tutaj, także sprawia, że czuję trupa w soim pokoju. Jest to niesamowicie dobrze skomponowany, totalnie obskurny, zimny i podziemny black metal. Całość jest niesamowicie klimatyczna, zostaje tworzona dzięki, aż momentami nieprzyjemnymi, wrzaskami wokalisty, w dobrym tego słowa znaczeniu. Niczym wkurwiony eksperyment z filmów rodem "Frankenstein". Właśnie wszystkie motywy użyte do ich kawałków kojarzą mi się z filmami z poprzednich dwóch dekad. Niby pierwszy kawałek, w dodatku zaśpiewany po polsku, powinien kojarzyć się ze schodzeniem w czeluścia piwnicy. Tak, ja tutaj widzę przed sobą, ponure mieszkania, laboratoria, opuszczone zamczyska, rodem z horrorów o Draculi. Odgłosy niczym martwych czy efekty piorunów. Klimatyczne sample jak i wypowiadane słowa przeklętej kobiety, nadają temu wszystkiemu dobrego smaku. Wszystko buduje tu niesamowitą warstwę klimatyczną.
Parę sekund przerwy i przechodzimy do końcowego zespołu, który skradł najwięcej czasu całego krążka. Tutaj także jest surowy i diabelny black metal. Odrobinę szybszy w mojej opinni, ale motywy wykorzystujący podobne, co poprzednik. No i szczerze muszę przyznać. Trochę słabo. Zespół sam w sobie jest dobry, brzmienie trochę gorsze i bardziej piwniczne. Wokal tutaj to już wyższy poziom przeraźliwego krzyku kakofonii. Mnóstwo jakiś fragmentów o dziwnych rytuałach, wywoływanie demonów okraszowane dźwiękami niczym w filmie sprzed 20 lat. Klimat fajny, ale odstaje poziomem muzycznie od poprzednich. Zespół jest bardzo dobry, zdaję sobię z tego sprawę, ale odbiór na tym krażku, no nie wychodzi. I przez cały jego czas, można by było wstawić kolejny zespół, który by koncepcją lepiej krążek domykał. Rozpoczęcie świetne, rozwinięcie tym bardziej, a zakończenie, już monotonne. Jest to przykład prawdziwego, obskurnego black metalu, w czysto diabolicznym klimacie, lecz tutaj mi on nie wpasował się kompletnie.
No cholera, kawał niezłej surowizny tutaj dostajemy, zespoły nie jakieś najbardziej znane, a po prostu zestawienie hordów z samych czeluści. Ja bym to odkopał dla samej Czarnej Trumny, która powinna być trochę, jak dla mnie, lepiej odkopana, hehe. Same zespoły w sobie są jak najbardziej obskurnie przyjemne, za to no Cthulhu Rites, bym gdzieś indziej walnął. Klimatem pasuje, muzycznie już mniej. Ale można na pewno wyczuć tutaj taki trend, że od szybkiego pierdolnięcia do wolnych smętów. Na pewno warte sprawdzenia i nie pożałowania.
Tracklista:
- Waroath - Cios barbarzyńskiego ostrza (Old Metal Omen)
- Waroath - Whine of Abandoned Graveyard (Deathstrike from Hell)
- Waroath - On the Lunar Throne of Damnation
- Czarna Trumna - W czeluści lochów opętania
- Czarna Trumna - Obscure Mares of Doom
- Czarna Trumna - Saatana pisar
- Cthulhu Rites - Azathoth
- Cthulhu Rites - Katharsis II
- Cthulhu Rites - Czarna koza z lasu z tysiącem młodych
- Cthulhu Rites - Dagon
- Cthulhu Rites - Katharsis I
- Cthulhu Rites - Panteon ponurych trzęsawisk
- Cthulhu Rites - Fearsome Melancholy
- Cthulhu Rites - Hypnos / Outro
Ocena 4.0/5
Do nabycia:
Komentarze
Prześlij komentarz