Enoquian "Llamas De Gloria Primera" - Recenzja
Argentyński Black Metal... z jednej strony wściekły i opętany, a z drugiej klimatyczny i opanowany. Przyszło mi odsłuchać debiut formacji Enoquian i ich pierwszego, wydanego pod koniec tamtego roku, krążka zatytułowanego "Llamas De Gloria Primera", wydanego w kooperacji labelu naszych wschodnich sąsiadów z Sathanas i el savadorskiego Morbid Skull. Album zawiera 8 kawałków składających się na blisko 40 minut grania. Referencyjnym gatunkiem tutaj jest Black Metal, ale jak na moje ucho, ewidentnie najwięcej jest z Melodic Black Metal i nie tylko.
Jak to mawiają, nie oceniaj książki po okładce, ale jednak ona ma zrobić pierwsze wrażenie. Jak na to patrzę, to muszę przyznać, że jakiś taki kosmos, trochę lawy... Pomyślałem, że jakiś death metal. No, kuźwa nie, ale też nie tak do końca. Niby miałem dostać surowy black metalowy kąsek, którego aż się chce odsmażać, a dostałem dziwną, ale nawet ciekawą hybrydę. Czysty blek to to na pewno nie jest, wiele motywów czy riffów jest po prostu melodyczna. Dorzućmy do tego jeszcze pełno wszelakich, dziwacznych dźwięków ambientowych przed utworami np. jakieś odgłosy niczym ze starego filmu o UFO przed "Herencia terrena", coś na wzór autostrady lub szumów pralki w "Destructores del ser", aż po oddłogsy palącej lawy aktywnego wulkanu w "Control trapezoidal". Zważając na melodyjność krążka, znacząco uderza to w atmosferyczny black metal. Doniosły, wściekły i wręcz krzyczący wokal, wraz z szybkimi partiami gitar, robią tu bardzo dobrą robotę. Niestety, to nie jest nic nowego i jednolitość tego wszystkiego potrafi czasem trochę znudzić. Na tle tego wszystkiego, jak dla mnie jest tutaj faworytem, wybija się utwór "Destructores del ser". Ma w sobie najwięcej różnorodności, od szybkiego nawalania, po bardziej opanowane wokale. Wcześniej wspominałem, że to taki nie do końca black metal, dlatego że prócz motywów typowych dla tego gatunku, czerpie bardzo dużo z wcześniej wspominanego Death Metalu, typowo Old Schoolowego, który można dobitnie zobserwować, w niektórych wolniejszych partiach, jak i fragmentach wokalnych, chociażby w utworze, o którym przed chwilą wspominałem. W tej kompozycji przewija się także sporo thrashu, co tworzy mieszaknę, która mocno kojarzy się z latami 90-tymi i jest w nich zakorzeniona. Wystarczy chociaż spojrzeć na okładkę, no mi na pierwszą myśl przychodzi choćby Entombed. No, u mnie akurat takie to budzi skojarzenia. Ah i nie wspomniałem tutaj nic o garach, które trzymają się na prawdę dobrze, ale niestety, gdzieś za riffami nikną i tracą na ciężarze. Same teksty są napisane po hiszpańsku, żeby to nam nie było za łatwo rozczytać tracklisty, hehe. Liryka jest jakże ambitna i zachacza o tematy wszechobecnego w metalu okultyzmu.
Słowem podsumowania. Album z kapci nie wywala. Wtórna nie mogę powiedzieć, że jest, ale za dużo jak dla mnie tych skojarzeń się tu buduje i żadnych inwencji nie zauważam. Jest to mocne, starszkolne i surowe granie. Pomimo że wspominałem o melodyjnych motywach, cały krążek jest pod względem ciężkosći niemal niezmienny. Black metal to to jest, ale jak już mówiłem, z dużymi wpływami deathu i niekiedy thrashu. Fani takich szkół, znajdą coś dla siebie, ale fani czysto deathu niech tutaj się nie nacinają moimi porównaniami, bo to na pewno nie będzie, coś czego byście się spodziewali. Nie mniej jednak, jest to całkiem solidna pozycja, warta odsłuchania. Ocena także wynika z tego, że jest to po prostu "dobre", w żaden sposób nie rewolucyjne, choć czasem chwytliwe. Stary dobry, mrok i gruz.
Tracklista:
Słowem podsumowania. Album z kapci nie wywala. Wtórna nie mogę powiedzieć, że jest, ale za dużo jak dla mnie tych skojarzeń się tu buduje i żadnych inwencji nie zauważam. Jest to mocne, starszkolne i surowe granie. Pomimo że wspominałem o melodyjnych motywach, cały krążek jest pod względem ciężkosći niemal niezmienny. Black metal to to jest, ale jak już mówiłem, z dużymi wpływami deathu i niekiedy thrashu. Fani takich szkół, znajdą coś dla siebie, ale fani czysto deathu niech tutaj się nie nacinają moimi porównaniami, bo to na pewno nie będzie, coś czego byście się spodziewali. Nie mniej jednak, jest to całkiem solidna pozycja, warta odsłuchania. Ocena także wynika z tego, że jest to po prostu "dobre", w żaden sposób nie rewolucyjne, choć czasem chwytliwe. Stary dobry, mrok i gruz.
Tracklista:
- Poderes perdurables
- Llamas de gloria primera
- Extremo erróneo
- Esclavizando al maestro
- Herencia terrena
- Destructores del ser
- Control trapezoidal
- Equilibrio
Ocena 3.0/5
Odsłuch:
Do nabycia:
Komentarze
Prześlij komentarz