Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2019

Triumph, Genus "Na kom je nyní tolik z mojí vůle?" - Recenzja

Obraz
  Czeskiej sceny bardzo bacznie nie śledzę, po za kilkoma wyjątkami, które mi wpadną w ręce i na prawdę mocno siądają na czachę. Nie jestem w stanie powiedzieć jak dużo dobrych materiałów nasi sąsiedzi wydają, ale za to jestem w stanie powiedzieć, że jakieś wydają. W tym roku, Under the Sign of Garazel Productions uraczył nas kompilacją trzech epek zespołu black metalowego z tego kraju właśnie. Niestety niecałe 30 minut grania, ale za towbrew pozorom nawet ciekawego grania.   Ciekawego głównie dlatego, że jest to mieszanka paru stylów. Głównie północnego pojęcia blacku. Tylko w takim czeskim wydaniu. Ciężko pwoiedzieć coś tutaj więcej po za tym, że wyczuwa się jakieś wpływy norweskie z Mayhem czy Gorgoroth . Ale to tylkow  graniu, układzie riffów, brzmieniu gitar, prędkości całego dźwięku, czy perkusji, co brzmi tutaj po prostu dobrze, bez szaleństwa, ale dobrze. Inną za to bajką jest wokal i to on wyróżnia Triumph, Genus na tle wszystkiego innego. Mamy ociężały, chrypowaty gło

Mord'A'Stigmata "Dreams of Quiet Places" - Recenzja

Obraz
  Chłopaków z Bochni ciężko nie znać.  Robią coś absolutnie niesamowitego, co nie podlega dyskusji. Ich muzyka jest lekarstwem na przepełnione nostalgią serca. Wykrzyczane w „Dreams of Quiet Places” piękne marzenia przy akompaniamencie idealnej perkusji, to robi na człowieku wielkie wrażenie. Jest to nadal Post Metal, ale przy tym wszystkim, co dają od siebie, to nie ma znaczenia. Oni robią muzykę, która trafia do najbardziej zagorzałego fana War Metalu, jak i do kogoś, u którego taka muzyka gości codziennie. Potrafią chwycić za serce każdego, kto pochyli się na dłuższą chwilę, by tego wysłuchać.   Na dłuższą chwilę, bo odsłuchanie tego jeden, dwa, dziesięć razy może nie wystarczyć. Może być tak, że trafi do was już po pierwszym odsłuchaniu i zakochacie się w tym, a dla niektórych będzie tak, że przy piętnastym dopiero zaczną rozumieć sens i harmonię muzyki. Należę do drugiej grupy, katowałam ten album tak długo aż nadszedł czas, kiedy poczułam to coś. Na pewno warto przesłucha

Martwa Aura / Odour of Death "Credo in Mortem" - Recenzja

Obraz
  Zapach trupa zostaje zaserwowany dożylnie w podwójnej dawce z tegorocznym splitem Martwej Aury i Odour of Death . Rodzmie podziemie wypluło pod szyldem Putrid Cult razem z Under the Sign of Garazel Productions ponad 40 minutowy materiał ociekający czarnym metalem i śmiercią. Oba zespoły zaserwowały tekstowo ukłon w stronę drugiego. Śmierć a jednoczy.   Martwą Aurę śledziłem od ich początków, a debiut kręci się u mnie regularnie. Fakt opuszczenia pierwotnego wokalisty przyjąłem z odrobiną zawodu, bo pasowało to wszystko tam wyśmiencie. Ostatnia EP nie podeszła mi tak jak poprzedniki. Brakowało polskich wokali i stał się to znacznie bardziej generyczny black metal. Potem czekałem długo na coś nowego, jakiś powiew śmieższej martwej. Bagatela minęły 3 lata. Zaś to co usłyszałem tutaj już uradowało moje przegnite serce. Powrót do ciężkiego, ale za razem całkiem szybkiego black metalu z masą zwolnień. Dodana melodyka wśród gitar i żywa, nie drewniana perkusja. Grało tutaj znaczni

Ignominia "Ars Moriendi / Falsa Dinividad" - Recenzja

Obraz
  Tym razem nie dostajemy jednego albumu, czy EP. Materiał, z którym przychodzi nam się zmierzyć zawiera w sobie i to i to. Na taki krok wydawniczy zdecydował się Fallen Temple . A o jakim zespole mowa? Kto scenę Chile śledzi, ten może sobie zdawać sprawę. Mowa tu o death metalowym zespole Ignominia . Materiał to ponad 40 minut grania w stylu Południowej Ameryki.   A jak już mówię Południowa Ameryka w połączeniu z death metalem, to wiadomo o co chodzi. Każdy kto scenę śledzi nie dowie się tutaj niczego nowego, bo muzycznie, to mieszanka wściekłego i chamskiego DM, w połączeniu z black metalowym sznytem i zdrową dawką thrash metalu. Co prawda robią muzykę po swojemu, czuć południową scenę i nawet nie zaglądająć na kraj pochodzenia, można próbować strzelać skad to jest. Nie zmienia to faktu, że oryginalność w metalu mieli zwyczajnie w dupie. Zapał i inspiracja sceną amerykańską jest tutaj wręcz w dobijających ilościach. Można bez problemu znaleźć podobieństwa zahaczające o takie z

Muruth "Legie Oceli" - Recenzja

Obraz
  Przyznam się, że jak otrzymałem ten materiał, wiedziałem tylko tyle, że jest ze Słowacji. Pewnie jakiś black metal, więc na jakiś czas sobie odłożyłem, żeby nabrać więcej obiektywizmu. Dopiero później zwróciłem uwagę na skład zepołu i znajduje się tam głos znany z czeskiej Popravy . To już zdecydowanie bardziej ochoczo zabrałem się za słuchanie. Materiał za długo nie jest bo zaledwie 26 minut, ale jak na EP to powinno być wystarczająco. Wydawcą staje się Lower Silesian Stronghold , tak więc wiem czego mogę się spodziewać co do wydawnictwa.   No i one przeważnie nie zawodzą. Co do samego wydania płyty przyczepić się nie mogę. Kto się stołuje w LSS ten wie. Co do samej muzyki, jak wspomniałem black metal miał być dostarczony. Ale jeżeli mamy do czynienia Kat'em na wokalu, to tego bym już nie był taki pewien, czy czysty black się znajdzie. Jeżeli ktoś zna Popravę to będzie wiedział co się tutaj kroi. Z tym, że ten poprzedni zespół, jest znacznie bardziej agresywny i dużo szy

Totalitarian "Bloodlands" - Recenzja

Obraz
  "Totalitarian" to już drugi materiał Włochów, pojawił się 12 kwietnia dzięki Barren Void Records . Pierwszy był longplay zatytułowany po łacinie " De Arte Tragoediae Divinae ", czyli chyba znaczy to mniej więcej "Sztuka Tragedii Boskiej". Wracając do EP. Zawiera ona 6 utworów, które składają się na 26 minut grania. Chłopaki robią black metal, a ich teksty przypominają czasy, kiedy Treblinka była popularnym miejscem wyjazdowiczów, a ziemia była przesiąknięta krwią.   Już przy pierwszych chwilach w odtwarzaczu słychać jakimi zespołami się inspirowali. W oczy, a raczej uszy, bije w głównej mierze Marduk. " Mardukowy " black metal przeplatany wstawkami wypowiedzi po niemiecku i słyszałam tam jakieś pieśni chyba po włosku, ale z tym nie dam sobie ręki uciąć. Z ich pierwszym albumem spotkałam się już kiedyś (jutub mi podsunął). Przesłuchany i zapomniany, nie urzekł mnie jakoś specjalnie. Jako tako, jest to dobry album, zimny blek jakich wiele

Illness "Mental Carnage" - Recenzja

Obraz
  Sięgnowszy po muzykę do recenzji, szukałem czegoś na popiątkowego kaca. Illness wyglądało na taki zespół, który się odpala sumiennie do niedzielnych wieczorowych rozmyślań. Gdy siadasz ze szklanką whiskey, jutro wiesz, że musisz iśc do roboty. I jest ci kurwa smutno. I tak się zastanawiasz, gdzie twoje życie zmierza, odpalasz jakiś black metal, żeby dobić się trochę bardziej, albo pomyśleć, kto ma gorzej. A tu kurwa jak nie pierdonęło. Okazało się, że " Mental Carnage " to trafna nazwa. Za tym zwyrodnialskim ponad 40 minutowym kopniakiem stoi Werewolf Promotion. Płyta w całości trafiła w nasze łapska już 12 lutego.   Zawszę zastanawialiście się co się stanie gdy Polska połączy siły z Norwegią tworząc black metal? Co prawda zespół polski jest, tyle, że po części zaszywający się na mroźnej północy. To wystarczyło, by zachłysnąć tamtejszego klimatu i przenieść go do muzyki. Weźmy ten ciężki, brutalny i smolisty polski klimat blacku. Wymieszajmy go z symfoniką, melodią

Doombringer "Walpurgis Fires" - Recenzja

Obraz
  Jeśli dopiero teraz trafiliście na wzmiankę o tym projekcie, choć pewnie większości jest on już znany z wcześniejszych demek; „ Primeval Sorcery ” (2008) i „ Abhorrent Dreams of the End ” (2010),   EP „ Sevenfold Pestilence ” z 2012r. oraz longplay’a zatytułowanego „ The Grand Sabbath ” wydanego w 2014 roku, to kilka podstawowych informacji warto zamieścić. Dla kochanych czytelników wszystko!   Band z Polski, jakżeby inaczej! Dokładnie powstały w Mieście Scyzoryków w 2007 roku. Jest to poboczny projekt członków Cultes Des Ghouls (Old Coffin Spirit), Bestial Rides (Sadist – Old Coffin Spirit) i Nocturnal Vomit (Tribes of the Moon). Wydają się w Nuclear War Now! Productions . Tyle chyba wystarczy. Przejdźmy do sedna sprawy, czyli do ich najnowszego albumu.   „ Walpurgis Fires ” zostało wydane na CD 7 marca , a wersja winylowa LP będzie dopiero 15 kwietnia . Album został napisany na przełomie jesieni 2017 i wiosny 2018. Zespół gra bardzo solidną muzykę, zawsze brzmi inac

Nazrak "Cantiques funèbres" - Recenzja

Obraz
  Francuski black to jest coś co bardzo sobie upodobałem i często zdarzy mi się wracać do kilku co bardziej cenionych przeze mnie kapel. Niby przeciętny black metal, ale jednak ma coś w sobie, co odróżnia zupełnie od wschodnich czy północnych produkcji. Japa mi się cieszy jak mogę sprawdzać coraz to kolejne kapele z tego kraju. Wolfspell Records ma na swoim koncie parę takich kapel, dzięki czemu miałem okazję zapoznać się z debiutem Nazrak i samemu zobaczyć co duet z zachodu robi. Czas przygotować się na ponad pół godziny muzyki w starym stylu.   Okładka powinna mówić już na całkiem sporo. Chyba nikt mi nie powie, że taka kolorystyka jest w blacku częsta. Na pewno wygląda to na jakiś zahaczający o folk materiał. I nie odbiega to zupełnie od prawdy. Otrzymujemy melodyjny black, wspomagający się w dużej ilości klawiszami, jak sprzed dwóch dekad. Jest to album, który idąc na przeciw prawidłom, zaraz po klawiszowym wstępie zaczyna całkiem szybko. Tak typowo blackowo, napierająca per

Xarzebaal "II" - Recenzja

Obraz
  Długo czekać nie było trzeba i konsekwentnie po bardzo niedługim czasie otrzymujemy kolejną pełną płytę zespołu. Z piwnicy chyba w ogóle nie wychodzą, bo muzyka od nich gnije coraz bardziej. Jak nie przewietrzą to jestem ciekaw co się dziać będzie w kolejnym materiale. Ta zgnilizna trwa niecałe 30 minut, dostajewmy siedem utworów. Wydawcami stali się nie kto inny jak Putrid Cult i Under The Sign Of Garazel Productions .   Poziomy głębi i majestatu przechodzą na kolejny poziom. Otrzymujemy prawdziwą niebiańską uwerturę i kunszt kultury wysokiej. Nie no, pierdolę. Muzyka spod sztandaru Xarzebaal przegniła jeszcze mocniej. Teraz to już mamy konkurs surowości. Jeżeli wam jedynka przypadła do gustu, to obok tego nie przejdziecie obojętnie. Bydgoszczanie przechodzą swoje pewne szczyty. Z materiału, który miał być srogi, okrutny i surowy, zrobili pierdoloną sztukę. Podkręcili poziom piwnicy, zwolnili trochę tępa, dając czas na wsłuchanie się w każdy przester. Wokale jeszcze bardziej

Witch Head Nebula "Krzyki z Próżni" - Recenzja

Obraz
  Wiedźmia głowa nie jest mi obca, gdyż dzięki Putrid Cult posiadam taśmę z demkami tego dutetu. Nie była to w żaden sposób muzyka porywająca, ale fajnie było wziąć walkmana i przejść się po ciemku przez Psie Pole udając, że nie szuka się wpierdolu i wchłaniając dźwięki przy blasku mijanych lamp. Zespół doczekał się debiutu, a zająć się nim zajęli w spółce tym razem Putrid Cult wraz z Under the Sign of Garazel Productions . Obie wytwórnie znamy i wiemy z czego słyną. Na pewno wesołej muzyki nie otrzymamy. W przypadku tej płyty otrzymujemy grubo ponad 40 minut próżni.   Chyba nie muszę mówić, że mamy do czynienia z black metalem. Takim dosyć mięsistym black metalem. Całkiem sporo zarzutów słyszałem pod adresem tego albumu i wielokrotnie zabierałem się jak pies do jeża, pomimo, że do demek czy rehu czasem zdarzyło mi się wracać w jakiś ponury wieczór. Witch Head Nebula właśnie takim ponurym blackiem jest. Co by nie mówić, Polska raczej w wesołe i skoczne rytmy nie opływa, więc t

Incantation + Defeated Sanity, Skinned / 30 III / Poznań - Relacja

Obraz
  Nie planowane, ale zostałem kolejny tydzień pod rząd zaciągnięty do Bazyla. Tym razem za sprawą amerykańskiej co by nie mówić legendy. I to w całkiem doborowym towarzystwie. Nie można było mnie dłużej namawiać. Całe szczęście szatniarze byli inni, bo po Bloodthirst czuję, że mogło by być nieciekawie. Trochę tym razem oszczędniej, jedna flasza i można bez obawień ruszać do środka. Zanim przejdę do tego jak się zespoły sprawdziły to słowo o merchu, który był sprezntowany przez zespoły, bo to interesowało nie jedną osobę. Niestety, ale Incantation nas trochę po macoszemu potraktowało, bo rozmiarówek wiele nie mieli, wzorów też tylko parę. Czaiłem się od samego początku, a albo nie było rozmiarów, albo zrobili koszulkę z logiem na zielono z przodu i białą grafiką i pomarańczowym tyłem. Nie mam pojęcia kto na takie rzeczy wpadł. Ale Defeated Sanity na tym polu nie zawiodło. Tym bardziej, że skoczyli po płytkę w jewel case, a nie w tym digipaku. Wiadomo, polacy kombinatorzy. To tyle