Elixir of Distress "Kontynent" - Recenzja



  Jakimś echem się w sieci ten krążek ostatnimi czasy odbił, prawdopodobnie za sprawą rozprowadzania promówek do redakcji. Jedna z nich trafiła i w moje łapska. Nie ulega wątpliwości, że jest to nowy twór na naszej scenie, o którym nie wiemy za wiele. List, który dostałem, także nie mówi dużo, poza tym, że dostajemy Polski Black Metal, 5 utworów, liryka nawiązująca do sowieckich obozów, prace zaczęły się w 2013 roku. Kto to tworzył, też za wiele nie wiemy. Podobno zaszło trochę zmian w składzie zespołu i żeby nie robić dalszego zamieszania, chcą się nie ujawniać. Ale gdzie tutaj spowodowane tym zamieszanie? No, ale jak chcieli, tak zrobili. Mamy prawie 50 minut surowego black metalu z przesłaniem ideologicznym. Dużo małych zespołów babra się w takiej tematyce i nie zawsze wychodzi im to na dobre albo czasem jest to zwyczajnie mierne. Choć wyszedł bym tu na hipokrytę, bo sam często takich zespołów słucham i nie będę kłamał, że podszedłem do tego dość pozytywnie. Lubię takie koty w worku lub w tym wypadku, skazańca w obozie, hehe.

   "Kontynent" dotyka dość poważnych kwestii i, czego nas nauczył black, często wychodzi z tego grafomaństwo i podłoże pod ździeranie ryja. Tutaj bym powiedział, że muzyka jest podłożem pod same teksty. Szkoda trochę, że nie dołączyli tekstów, bo dużo by to ułatwiło. Jak się można było spodziewać, wszystko jest napisane po polsku, ale nie koniecznie nam to będzie ułatwiało sprawę. Aby wyłapać wszystko, co tutaj chcą autorzy nam przekazać, trzeba się na prawdę dobrze wsłuchać. Utwory są bardzo długie, a ilość muzycznych wytrysków znikoma, więc jedyne na czym zawieszamy ucho to są teksty. No, nie licząc fragmentów z wykorzystaniem akustyków, cholera, mi one bardzo podeszły. Pasują doskonale do całośći i wybijają trochę z tej monotonii. Tylko na chwilę się zajmiesz czymś innym, oderwiesz swoje skupienie od muzyki choćby na moment, już przepadłeś. Już jakieś istotne linie Ci przepadły i słuchaj jeszcze raz jak chcesz wszystko dobrze wyłapać. W przypadku tego krążka musisz być Ty i płyta, nie powinno być nic innego, bo inaczej to będzie tylko niezrozumiały szum w tle. Sama barwa wokalu tego także nie ułatwia. Nie sugeruję, że jest on zły. Słowa wykrzykuje w taki sposób, że można by pomyśleć iż po nagraniu albumu miał spore problemy z gardłem. Wszystko jest tak stłumione, że ciężko jednoznacznie powiedzieć czy wokal jest na pierwszym planie. Przez to, jeżeli się na nim nie skupimy, nic nie zrozumiemy. Trzeba przyznać, że całość jest jak jedna historia. Niczym opowiedzenie spójnej historii. Od przybycia ludzi do obozu, przez śmiertelną pracę w nim, radziecką kaźnię, aż po wyjście i problem z powrotem do normalnego życia. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że tutaj nie ma typowego dla polskiego blacku grafomaństwa i próby brzmienia poważnie. Teksty pokazują, że mogą być poważne, poetyckie i przy okazji nie infantylne. Pomijając lwią warstwę tego materiału, przejdźmy do rzeczy, która faktycznie jest skopana. Cała reszta, jaką jest tutaj warstwa muzyczna, psuje odbiór. Sztuką jest zrobić długie kawałki i to takie, żeby się nie nudziły. No właśnie, dlatego black ma z tym problem. Wiele fragmentów jest po prostu nieskładna, przeciągnięta. Jakby muzycy nie potrafili udźwignąć pomysłu autora tekstów. Jakby gitary zostały nagrane po tym, kiedy zostały napisane teksty, lub teksty wyszły za długie i reszta musiała improwizować, aby kawałek miał odpowiednią długość. Tutaj żadnych wylewów nie ma, jest po prostu black metal. Nawet za bardzo nie wiem, co mógłbym więcej dodać. Choć, nie narzekając na całość, utwór "Magadan" jest całkiem sensownie napisany i mi przypadł do gustu. Szkoda, że jest on zamykający.

  Elixir of Distress "Kontynent" to ciężki krążek do zgryzienia. Długa, ponura i, co najważniejsze, trudna podróż do przeżycia. Muzycznymi nowościami nas nie zaskakuje. Jest to typowa klasyka black metalu. Nie jest to zła muzyka. Jest po prostu ciężka. Nie każdy przez tak trudną wędrówkę da radę przebrnąć. Sama toporność muzyki, rozumiem, że mogła być spowodowana problemami w składzie zespołu. Długość kawałków da się także w łatwy sposób wyjaśnić, ciężko jest opowiedzieć o takim temacie w czasie jak kawałek black/thrashowego zespołu. Ale praca całego zespołu musi być jeszcze mocno dopracowana. Na pewno zachęcam do sprawdzenia jako ciekawostki tego zespołu, jest to na pewno ciekawa pozycja, a cała taka tajemnica owiana wokół zespołu nadaje tylko więcej smaku. Wybitne to nie jest, ale tak czy inaczej, kibicuję im, może wyjść z tego ciekawy zespół. Nie jest to pierwszy przypadek, że pojawili się z nikąd, nagrali niby nic specjalnego. Potem może ktoś ich przygarnąć i wszyscy się będą spuszczać. Kto wie czy i tak nie będzie?

Tracklista:


  1. Kontynent
  2. Kołyma
  3. Katorga
  4. Workuta
  5. Magadan
Ocena 3.0/5

Odsłuch:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Deicide "Overtures of Blasphemy" - Recenzja

Witchmaster, Embrional, Brüdny Skürwiel - 17 I, Liverpool - Relacja

Black Death Production - Wywiad