Bastardös "Bastardös" [re-release] - Recenzja



    Do recenzji dostałem reedycję pierwszego albumu thrashmetalowego zespołu Bastardös, o tej samej nazwie. Trio pochodzi z Argentyny, mianowicie z Buenos Aires, a ich debiutancki krążek był wydany w 2015 roku, lecz nie zdobyli oni rozgłosu poza granicami Argentyny. Wcześniej wydali dwa dema: jedno zatytułowane „KM 24”,
wydane w roku 2009 oraz drugie: „Descraneados en las Calles”, wydane
dwa lata później.

    Warto byłoby sprawdzić, jak ten długograj się spisuje. Właśnie, powinienem jeszcze dodać, że nie przepadam za thrashem,
więc miłośników już na starcie proszę o uspokojenie się ewentualnym porzuceniu dalszej lektury.
  Okładka sprawia wrażenie, jakbyśmy mieli dostać po ryju smaczkami Ameryki Południowej. Bardzo efektowna! Sądzę, że ktoś dzięki niej mógłby się skusić na zakup tegoż albumu. Zacznę od strony technicznej, bo mam tu najmniej do powiedzenia. Mało mam do powiedzenia, ponieważ jakość nagrania stoi na wysokim poziomie. Tutaj wokal oraz każdy instrument słychać bardzo wyraźnie. Cóż, na pierwszy rzut oka miałem wrażenie, że album ten jest po prostu
thrashowym łojeniem... niestety miałem rację, żadnych fajerwerków. Fanom thrashu może się spodobać, ale na mnie to nie zrobiło wrażenia. Odczułem trochę monotonię.
  Następna rzecz, do której się przyczepiam to riffy. Przesłuchując materiał miałem wrażenie, że przynajmniej parę gdzieś słyszałem. Mogło oczywiście zdarzyć się tak, że zdawały mi się być podobne, bo jak wspominałem – thrashu na ogół nie słucham. 
  Co innego solówki – stoją na wysokim poziomie, przyjemnie się ich słucha.
Kolejna rzecz, która jest już całkowicie kwestią gustu, to bardzo specyficzny wokal. Wiadomo, komuś może się spodobać, komuś nie, lecz warto właśnie zwrócić uwagę na wokal. Niestety należę do grona, któremu nie podpasował, ale już mniejsza o to.
  Z chęcią poznałbym teksty. Szkoda, że nie potrafię mówić ani czytać po
hiszpańsku. Choć nawet gdybym umiał, to tekstów niestety nie znalazłem. Po nazwach niektórych z utworów na albumie wywnioskowałem jednak, że mogą w jakimś tam stopniu łączyć się z okładką. A nawet jeśli nie, to w niektórych nazwach bez problemu można zrozumieć, o co chodzi. W końcu tytuły takie jak „Agonía”, „Horror Celestial” „Apocalipsis Thrash” czy chociażby „Fábrica Del Terror” lub „La Masacre” mówią same za siebie.

   No i cóż, napisałem wszystko, co potrafię o albumie powiedzieć. Nie
mogę powiedzieć, że jest zły. Sądzę jednak, że nie jest dla mnie.
  Zdecydowanie mogę polecić go osobom lubiącym solidne, thrashowe
granie. Właściwie to polecam przesłuchać każdemu, bez problemu może
zająć nam wolne 35 minut, a czas ten nie będzie zmarnowany, ponieważ
słychać, że panowie mają potencjał. Właściwie to czekam na ich następne wydawnictwo, bo jestem ciekaw czy wykorzystają pełnię swoich możliwości. Z mojej strony to wszystko. Gracias!

Tracklista:


  1. Agonía
  2. Horror Celestial
  3. Almas Combativas
  4. Apocalipsis Thrash
  5. Puñaladas
  6. Siniestra Cultura De Poder
  7. Tierra Saqueada
  8. Violenta Tempestad
  9. Fábrica Del Terror
  10. La Masacre
Ocena 2.5/5

Odsłuch:

Do nabycia:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Deicide "Overtures of Blasphemy" - Recenzja

Witchmaster, Embrional, Brüdny Skürwiel - 17 I, Liverpool - Relacja

Black Death Production - Wywiad