Morbid Stench "Doom & Putrefaction" - Recenzja
Wydawca: Putrid Cult |
Metal osiągnął już wiele i często ludzie mają za wiele w dupie, wymyślając zbędne upiększacze do tego ciężkiego grania. Albo zupełnie na odwrót, cofają się, robiąc ciągle to samo, mówiąc, ze oddają czemuś hołd. Tak sprawa z grubsza wygląda w Europie. Inaczej zaś sprawa się ma u naszych dalekowschodnich metali, czy też tych z Południowej Ameryki. Oni, mam wrażenie, że w przypadku rozwoju tego gatunku są na etapie takim jak by dobre 25 lat temu. Chyba właśnie dlatego tak zajebiście podchodzą mi takie materiały. Morbid Stench to twór o tyle ciekawy, że wykonawcy z dwóch krajów zebrali się do jednego projektu. Dokładnie z El Salvador i Costa Rica. Zespół ten funkcjonuje od 2014 roku, ale dopiero niedawno zdecydowali się nagrać długograja. Już od pierwszego EP bacznie obserwowałem ich poczynania, ale ta płyta dopiero to mnie wgniotła w ziemię.
Doom metal przechodzi pewnego rodzaju renesans. To już nie jest granie z kumplami w piwnicy, a jebana sztuka robienia zagłady. Niezmiernie cieszy mnie każdy projekt mieszający death/doom, bo niestety wiele tego nie znajdziemy. Muzyka w "Doom & Putrefaction" nie pozostawia cienia wątpliwości, że ci goście wiedzą jak zrobić zagładę. Nie ma tutaj skrajnie wolnych i wgniatających dźwięków, ale również nie ma napierdalania niczym w slamie. Jest zachowana równowaga, ciężkich gitar, perfekcyjnych i wciągających solówek. Wszystko robione z własnym pomysłem, a jednak staroszkolną techniką lat 90-tych, przywodzący na myśl początki Paradise Lost. Wokal również nie pierwszego lepszego jazgotu, a precyzyjnie dopasowane jazgoty, które w wolnych fragmentach śmierdzą trupem, a tych szybszych przywodzi na myśl oldschoolowy death metal, ale z taką mroczniejszą i cięższą formą. Nie uświadczymy tutaj również żadnych klawiszy, przydługich inter, wymyślnych efektów. Muzyka broni się w zupełności sama. Jedynie mógłbym mieć jedno zastrzeżenie odnośnie perkusji. Odczuwam wrażenie, że jest ona za cicho w porównaniu do całości. Jednak ewidentnie jest tutaj nałożony nacisk na wokal, także, to kwestia subiektywna.
Materiał nie rozgniecie was walcem, a przejedzie po gruncie płytą nagrobkową. Jest to album, którego chciałem, mimo, że w ogóle nie oczekiwałem. Jest tutaj dużo gatunkowego odgrzewania, ale w takim stylu, że mógłbym to odtwarzać całymi dniami, w dni powszednie i w drodze na święto zmarłych. Rynek death/doom metal może nie wypluwa wielu płyt z taką intensywnością jak np. black czy death, ale jak już coś się pojawi, to wgniata głęboko pod ziemię i daje o sobie znać bardzo długo. Morgul tym razem przeszedł samego siebie biorąc ten zespół pod swoje skrzydła.
----------------------------------------------------------
Metal has already achieved a lot and people often don't give a shit about it, inventing unnecessary embellishments for that heavy playing. Or quite the opposite, they're going back, doing the same thing over and over again, saying they're paying tribute to something. That’s how it looks in Europe in general. The situation is different with our Far Eastern metals, or those from South America. I have the impression that they're at a stage like they were 25 years ago. Guess that's why I like this stuff so fucking much. Morbid Stench is an interesting piece of work, as performers from two countries (El Salvador and Costa Rica to be exact) have gathered together to create one project. The band has been performing since 2014, but only recently they decided to record a longplay. From the very first EP, I've been following them closely, but this record has just knocked my socks off.
Doom metal is going through a kind of renaissance these days. It's not only playing with your buddies in the basement, but also the fucking art of doom. I am extremely pleased with every death/doom mixing project, because, unfortunately, we won’t find much of it. The music in "Doom & Putrefaction" leaves no doubt that these guys know how to do it. There aren’t a lot of extremely slow and depressing sounds here, but there's no fucking slamming either. Instead, we can find a balance of heavy guitars and perfect, addictive solos. Everything’s done with its own idea, and yet with the old-school technique of the 90s, bringing to mind the beginnings of Paradise Lost. The vocal does not only include yelling its head off, but includes precisely matched yelling, which in the slow fragments stinks of a corpse, and in the faster ones calls to mind old-school death metal, but in such darker and heavier form. There are also no keys, long intros or fancy effects. Music defends itself… I could only have one reservation about the drums. I feel like it's too quiet, comparing to the whole thing. However, obviously the vocal is emphasized here, so this is just a subjective issue.
The material won't bash you in with a road roller, but will drag you across the ground with a tombstone. This is the album I wanted, even though I didn't expect it at all. When it comes to a genre, there’s a lot of warming over here, but in such a way that I could play it all day long, on weekdays and during the All Souls’ Day. The death/doom metal market may not spit out many records with as much intensity as, for example, black or death, but when something comes up, it’s around for a long time. This time Morgul excelled himself by taking this band under his wing.
Tracklista:
- The Eucharist
- Sempiternal Prophecies of Damnation
- El despojo de un redentor
- Disintegrated, Intoxicated & Mutilated
- The Apocryphal
- Morbid Stench
Toto's Classic - Titanium Mountain Bike - Shimano's
OdpowiedzUsuńToto's Classic is a modern ride-style rainbow titanium bike that incorporates titanium citizen eco drive titanium watch frame elements titanium mesh with solid steel frame parts and high performance titanium ingot features microtouch titanium trim