Gravelord "I" - Recenzja



   Chyba nie za bardzo mogę zrozumieć tą aktualną modę. Coraz częściej widuje się kapele, które są mieszanką black thrash, a tutaj mamy kolejne dziwo, które próbuje być cięższą wersją Rock'n Roll. Nikogo nie powinno więc dziwić, że ten gatunek każe się nazywać Black'n Roll. Choć rozumiem tutaj pewne nawiązanie do podejścia do blacku jeszcze sprzed dwóch dekad. Goście z gdańskiej formacji Gravelord, których tu mogę przedstawić, za sprawą Putrid Cult, jak i ich pełny album, tutaj omawiany, na łamach tegoż labelu, mieli w swojej historii, cztery lata temu demko, wydane na kasecie, trwające lekko ponad 13 minut. Tutaj mamy już pełniaka pod jakże oryginalnym tytułem "I" z prawdziwego tego słowa znaczenia, bo album ma dziesięć utworów i trochę ponad 40 minut trwania. Swoją premierę miał 3 marca tego roku.

  Nikogo pewnie nie zdziwi, jak wspomogę się tu określeniem, że kapela korzysta z wielu zapożyczeń i stara się być swoistym hołdem takich kapel jak Midnight czy też Nilfheim (trzeba nie wiedzieć, co to muzyka metalowa albo nie mieć słuchu, żeby nie zauważyć tego podobieństwa). Po tych porównaniach części osób zapewne się już rozjaśniło z czym tutaj mamy do czynienia. Cała płyta prezentuje sobą takie thrashowe, może nawet momentami heavy metalowe podejście do muzyki, z bardziej jazgoczącymi wokalami niż ich pierwowzory i liryką, która ocieka w wulgaryzmy, przekleństwa i bezeceństwa. Same tytuły kawałów mówią za siebie, np. "Odgłosy Nienawiści", "Królowa Zła" czy "Psychodeliczne Bluźnierstwa". Okładka dużo mówi za siebie, a niektóre panie może nawet zniechęcić do odsłuchu już na starcie, czyli wszystko się zgadza. Muszę sam przyznać, jako zatwardziały blekowiec, któremu ciągle szumi w głowie od przesterów, że niektóre riffy i takie kawałki jak "Defloracja" czy "Głód krwii" mocno zapadają w pamięć. Do perkusji się przyjebać też raczej nie mogę, wszystko tu gra. Co do wokalisty, to Karol ładnie jazgocze, a i da się go też zrozumieć, tym bardziej że nawija w naszym języku, co dla niektórych może być także solidną referencją. Pomimo bluźnierczego przekazu, kapela przekazuje dużo zajebistej energii zmuszając słuchającego do napierdalania głową pod sufit.

  Zespół nie robi niczego nowego, po prostu jest dobrym naśladowcą. Takie nasze polskie Midnight. Nie będę zachęcał na siłę, ci którzy rozumieją taką muzykę i do nich przemawia albo są starymi dziadami, którzy wychowywali się wraz z black metalem i wiedzą, że kiedyś określenie "black" nie kojarzyło się z wikingiem, który wyszedł z więzienia, hehe, tylko z muzyką, zazwyczaj thrashową, która miała w tekstach pełno okultyzmu, bluźnierstwa i diabelnego przekazu, to będą tutaj czuli się jak u siebie w domu. Reszcie też polecam sprawdzić, bo czemu kurwa nie, wyłączcie na chwilę to swoje Filosofem.

Tracklista:


  1. Intro
  2. Odgłosy nienawiści
  3. Noc czerwonego żmija
  4. Królowa zła
  5. Defloracja
  6. Głód krwii
  7. Tabernakulum unicestwienia
  8. Guślarz
  9. Psychodeliczne bluźnierstwa
  10. Strzygi
Ocena 4.0/5

Odsłuch:

Do nabycia:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Deicide "Overtures of Blasphemy" - Recenzja

Witchmaster, Embrional, Brüdny Skürwiel - 17 I, Liverpool - Relacja

Black Death Production - Wywiad