Havocum "Satans Apogeum" - Recenzja



  Kolejna EPka trafiła w moje łapska, czy jak to niektórzy mówią, mini album (nie cierpię tego określenia). Za płytkę mogę dziękować Lower Silesian Stronghold, ale sam album został wydany także z Total War Productions, tak więc dostępne na kasetach jak i CD. Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, a muszę przyznać, że jest z czego. Kojarzy ktoś R.Hate i Odour of Death? Jeżeli tak, to dobrze trafiliście, bo Radek w tym tworze także udziela swojego ryknięcia i gitary. Jeżeli jesteś zaznajomiony z tą formacją to... no się zaskoczysz, bo Havocum ma dużo większe pierdolnięcie. Nie wiedziałem czego się po tym spodziewać, jedyne co o tym wiedziałem, to jak się ludzie spuszczali na forach. Samemu przesłuchałem niedawno, od dechy do dechy ze szczęką na podłodze. Jak odsłuchałem raz, to zrobiłem to po raz drugi i trzeci.. i już nawet nie wiem, ile mam tego za sobą. Jak to okładka i broszurka sugerują, dostajemy cztery hymny z piekła rodem, które składają się na tylko niecałe 18 minut ostrego łojenia. Co ciekawe, ten materiał przeleżał w zapomnieniu kupę ładnych lat, bo jak informacje z bookletu wskazują, napisane zostało w 2010 roku, a nagrane dwa lata później. Jak widać, muzyka potrafi dojrzeć przez lata i wykurwić z kapci.

  Dawno tak wściekłego materiału nie miałem przyjemności odsłuchiwać. To, co tutaj się dzieje przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ledwo sekunda po odtworzeniu i dostajemy już doniosły ryk wraz z przepełnionymi nienawiścią riffami i opętaną perkusją. Wszystko jest tutaj przemyślanie skomponowane tworząc wałek wściekły, surowy, nieczysty i nienawistny. Bez zbędnego pierdolenia wchodzimy i napierdalamy. Drugi kawałek odrobinę przynajmniej z początku zwalnia tempa, budując przeklęty i dziki klimat, a perkusja nawala tak, jakbyśmy dostawali z liścia po pysku w czasie krótszym niż jedna sekunda. Muszę jednak zwrócić uwagę na jeden szczegół, który dawał mi się we znaki (zdechnę jak się do czegoś nie przypierdolę, hehe). Kawałki trwaja przeciętnie 4 minuty, z czego ostatni "Iniquity Genuine" ponad 5 minut i wydaje się być najlepiej skomponowany, ma w sobie wszystko czego temu albumowi potrzeba, wściekłość, surowość jak i momenty oswobodzenia, przeplatane mistycznymi dźwiękami i odgłosami jakiś oprawców. Za to niekiedy, np. w takim "Usurper/ Succumb to Havocum" już w pewnym momencie się znudziłem i aż zaczęło mi napierdalać we łbie. Ale co by za dużo nie marudzić, prawda jest taka, że pewnie pierdolę od rzeczy.

   Tak czystej i pierwotnej zawiści nie słyszałem dawno. Kolesie z Irlandii nie zawodzą moich oczekiwań, ale za każdym razem je przebijają. Wałek jest zdecydowanie bezprecedensowy i obowiązkowy dla każdego, kto oczekuje od blacku jak najwięcej. Jedyne co boli, to to, że się za szybko kończy. Jak chłopaki pójdą tą drogą i zrobią pełniaka, który dorówna lub przebije tą EPkę, to daję obowiązkowe 5/5. Nie będę rozpieszczał, żeby na laurach nie spoczęli, hehe.

Tracklista:
  1. Nihil
  2. Hyperboreans
  3. Usurper/ Succumb to Havocum
  4. Iniquity Genuine
Ocena 4.5/5

Odsłuch:

Do nabycia:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bestiality "Endless Human Void" - Recenzja

Kły "Szczerzenie" - Recenzja

Black Death Production - Wywiad