Sacrificulus "Uada Magus" - Recenzja



  Próbuję się zabrać za tą recenzję i nie wiem jak. Mógłbym po prostu napisać jedno zdanie, może nawet bym się zmieścił w jednym wyrazie i walnać ocenę. Ale to jest takie kurwa dobre, że aż mi żal napisać to w prostym słowie. Ten album po prostu nie potrzebuje referencji. Sacrificulus, czyli przepis na sukces. Ci co znają wykonawców to wiedzą. Są nimi Shitala na garach, a całą resztą zajmuje się, wszystkim na pewno znany (jak nie znany, to chuja wiecie o podziemnym metalu), Lord K. Jest to pierwszy twór formacji Sacrificulus wykonawców Ritual Bloodshed i Nekkrofukk, pod sztandarem Putrid Cult, a jak że by inaczej! Całość składa się na 5 (w praktyce 6 ale o tym za chwilę) wiejących chłodem i gruzem kawałków dających materiał trwający prawie 38 minut. Album splugawił scenę 10 marca tego roku, a zrobił niemałe zamieszanie jeszcze przed premierą. Nic dziwnego! Od pierwszego kawałka promocyjnego słychać, że się nie pierdolą i wiedzą bardzo dobrze, co chcą zrobić. Bezprecedensowy blek, który jest mieszanką obu kapel!

   Ale od początku. Pierwszy kawałek "Dark Is Eternal" zaczyna się przeróżnymi dźwiękami wiejącego wiatru, charczenia i spluwania (można się łatwo domyślić na co, haha) i po ponad minucie tego mroźnego i piwnicznego klimatu, dostajemy na mordę porządną mieszankę zajebiście złożonego riffu z perkusją i zabójczego ryku Kaosa, który powinien być referencją samą w sobie. Muszę przyznać, że słuchając tego kawałka, czuje się zabójczo podobnie jak na jednym utworze, zagranym podczas koncertu Nekkrofukk, ubiegłego roku w Warszawie, ale za chuja nie mogę sobie przypomnieć jakiego. Trzeba przyznać, że kawałki są wałkowane dość długo, bo prawie wszystkie przekraczają długość 6 minut, piąty trwa nawet ponad 8 minut. No i nie oszukujmy się, ale wiele riffów jest zbudowanych na albumie zupełnie innego i wszystkim znanego zespołu, o czym zaraz. Mógłbym napierdalać replay ciągle i wyłapywać nowe dźwięki. Trzeba jednak przyznać, że pomimo "inspiracji" jest wiele motywów, które słyszałem wcześniej w ich wyziewach. Zrobili pewien miks swojej twórczości, nie mam pojęcia czy był to zamysł, czy wyszło w praniu i nie specjalnie mnie to obchodzi, słucha się zajebiście. Co ciekawe jest i zapewne co spostrzegawczy zauważy (ta ta, każdy to wie), ostatnim ich utworem jest cover Mayhem. Żeby na niego trafić, nie jest tak trudno, bo 5 kawałek lecący w odtwarzaczu, po skończonym outrze w kawałku "Abysmal Depths of Chaos", zaczyna lecieć coś dalej. Jest to cover, jakby nie parzeć, dość kultowego już "Deathcrush". Nawet jak się przyjrzeć, to okładka i logo jakieś takie kurwa podobne, nie żebym się czepiał, do De Mysteriis Dom Sathanas, które było tą wspominaną inspiracją. Jedni zaraz powiedzą hołd i inne chuje. A może właśnie grzebią relikty przeszłości? Całość nie jest takim typowym blekowym napierdalaniem, które może być skojarzone z wymienionym albumem Norwegów, ale jest dużo wolniejszy, owiany chłodniejszym, cmentarnym klimatem, który przerywany jest najróżniejszymi dźwiękami. No, nad całym materiałem mógłbym się tutaj spuszczać trochę i jeszcze dłużej, ale jest jedna rzecz, która mnie w uszy zakuła. Perka jest tutaj momentami dziadoska. Nie wiem czy to był taki plan, nie bagatelizuję tutaj także umiejętności Shitala, może po prostu mastering wyszedł nie tak jak trzeba. Ale to i tak w całości materiału spływa po mnie, jak niedawna Wielkanoc. Nie przeszkadza mi ani trochę w jaraniu się tym wałkiem.

  Ta recenzja była już z góry przesądzona. Można mi zarzucić kolesiostwo, ale tak szczerze, mam to w dupie. Materiał to jest kwintesencja tego, co ci dwaj robią przez cały swój czas plugawienia naszej sceny. Jeżeli ich znacie i lubicie, już pisać do Morgula i klepać swoją kopię, gdyż nakład jest w prawdzie szatański (jak każdego Nekkrofukk zresztą) 666, a chętnych pewnie jeszcze więcej. Jeżeli nie, to też piszcie do niego, kupujcie i nadrabiajcie straty. O taką muzykę w Polsce spluwam w twarz pozerom i corowcom. Możecie się ze mną nie zgadzać, ale tym gościom dojebanego materiału nie można odmówić.

Tracklista:


  1. Dark Is Eternal
  2. Seven Skulls of Wrath
  3. Sanguinem Antichristi
  4. Uada Magus
  5. Abysmal Depths of Chaos
  6. Deathcrush (Mayhem cover) (Hidden Track)
Ocena 5.0/5

Odsłuch:

Do nabycia:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Deicide "Overtures of Blasphemy" - Recenzja

Witchmaster, Embrional, Brüdny Skürwiel - 17 I, Liverpool - Relacja

Black Death Production - Wywiad