Nyctophilia "Darkness Calls Upon Me" - Recenzja



  Dark Omens Production zawsze słynęło z surowych, zimnych, bluźnierczych, czy piwniczych materiałów. Przeglądając asortyment tego wydawnictwa, trafiłem na jednoosobowy projekt "Nyctophilia", gościa o ksywie Grief, który zajmuje się wszystkim, od wokalów zaczynając na garach kończąc. Projekt ma na koncie już 3 długograje, a funkcjonuje zaledwie od 2014 roku. Przedstawia swoim typowy black metal, z elementami symfonicznymi i budując klimat, tworząc tym samym materiał i gatunek, który tak bardzo lubią emo nastolatki, depressive black metal. Gatunek bardzo wtórny, lecz jak się okazuje nie w tym przypadku. Omawiany pełniak, trwa dokładnie 30 minut i zawiera 6 utworów, na które się składa intro jak i outro, a tytułowy kawałek ujrzał światło dzienne pod postacią singla, jeszcze przed całym albumem. Materiał pokazał się w sieci z początkiem grudnia 2017 roku, ale kompaktu doczekał się dopiero w lutym tego roku spod ręki właśnie Dark Omens Production.


  Zaczynając słuchanie materiału, zaczyna się typowo jak to na takie materiały przystało, od intra, które jest niemal jednolitym, symfonicznym piskliwym dźwiękiem, przypominającym efekty dźwiękowe z horrorów poprzedniej dekady. Następnie mamy utwór "I Embrace the Shadows", który już nam mówi z jakim materiałem będziemy mieli do czynienia. Szybkie riffy, kojarzące się z dźwiękami typowymi dla staroszkolnego, tak zwanego "trv norwegian black metal", czyli coś co słyszeliśmy już nie jednokrotnie, przerywany na wolniejsze partie, zawierające nie tylko wolniejsze riffy, ale także symfoniczne wstawki, budujące klimat, grozy, śmierci i żalu, który jest celem przekazu, autora tej śmiercionośnej uwertury. Wokale brzmią niczym krzyki torturowanej osoby, rozchodzące się w gęstym mroku, szybkością i napięciem dopisując partii muzycznej. Od całości materiału bije odpowiedni klimat i chłód. Na zakończenie dostajemy outro pod tytułem "Eternal Night", które nie jest podobnym dźwiękiem jak w intrze, tylko symfonią, jaka faktycznie kojarzy się z zakończeniem czegoś. Chciałbym móc powiedzieć o tym materiale coś więcej, ale nie za bardzo jest co. Materiał ma swoje naleciałości z innych tego typu kapel, jednak czuć w nim duży pomysł na siebie. Każdy kawałek różni się od poprzedniego, a to wszystko nie jest przerywane bezsensownym klawiszowym "pimpi rimpi", tylko po to, aby brzmiało bardziej "mrocznie".


  Materiał na pewno nie jest skierowany do szerokiego grona odbiorców, jednak jak tak patrzę na wzrost popularności, materiałów typu depressive/atmosatmospheric, muszę przyznać, że robi tutaj na prawdę robotę i ma szansę na uzyskanie większego uznania niż ma do tej pory. Pomysł przerobiony przez wiele kapel, do, których nawet mi się mi się zaglądać, bo albo brzmią na jedno kopyto, albo trwają ponad godzinę, a Ty tracisz już zainteresowanie po paru minutach melancholijnego monotematycznego łojenia i wolisz zając się czymś innym. Tutaj wprowadzona różnorodność, zachęca do słuchania jeszcze bardziej, materiał nie nudzi, a wręcz da się z każdego kawałka coś tutaj wyłapać i widać, że gość miał pomysł na każdy z nich. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z tym projektem, to może warto dać się wciągnąć w tę spiritualistyczną wędrówkę. Ja nie uważam tej wyprawy za zmarnowaną.

Tracklista:
  1. Moonlit Fog
  2. I Embrace the Shadows
  3. Beyond Once Human Shell
  4. Journey of a Misanthrope
  5. Darkness Calls upon Me
  6. Eternal Night
Ocena 3.5/5

Odsłuch:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bestiality "Endless Human Void" - Recenzja

Kły "Szczerzenie" - Recenzja

Black Death Production - Wywiad