Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2019

Truchło Strzygi "Nad którymi nie czuwa żaden stróż" - Recenzja

Obraz
  Tak więc Truchło Strzygi rozkopywać grobów nie przestaje i doczekaliśmy się następcy " Pora Umierać ", a dokładniej EP " Nad którymi nie czuwa żaden stróż ". Autorzy muszą chyba być fanami Kazika, bo album trwa zaledwie 12 minut, co może sugerować jakieś 12 groszy czy coś. Materiał ukazał się pod sztandarem niezawodnego Godz ov War na CD jaki i na dość mocno limitowanych kasetach.   Jak pies do jeża podchodzę do ich muzyki i musiałem mieć sporo samozaparcia, żeby to zrobić przy okazji debiutu. Ale zrobiłem to i jakoś chwyciło. Coś tam plumkało, było wesoło i tyle. Jednak nie ukrywałem, że czekam na to co zrobią dalej. Jak się okazało, truchło smrodem chwyciło wielu i zespół stał się swojego rodzaju fenomenem. Całe szczęście nie zatrzymał się na jednej płycie jak wiadomy zespół, aby móc trzepać kasę z merchu, tylko coś tam dalej knują, stąd też mamy kolejny materiał. Za EP zabrałem sie dużo łatwiej, tym bardziej, że jeszcze koncert mnie zachęcił, no może bę

Do Diabła z Wami - 21 II, Łódź - Relacja

Obraz
  Do Łodzi jeździć nie specjalnie przepadam, ale do Magnetofonu czasem warto zajrzeć. Skoro i tak wolne miałem, a sporo osób zachwycało się tą trasą, to czemu by nie wpaść. Mankamentem jest na pewno to, że supporty trochę inne, bo nie powiem Tankograd zainteresował. Ale jest co jest i tego się trzymajmy.   Pogoda była chujowa, nie ma co. Jakaś taka aura nad tym miastem musi czuwać. Zobowiązuje. Tłumów nie było także. Ale to może nawet i lepiej. Co do wydawania pieniędzy to po za wydawnictwami z Godz ov War bezpośrednio od Grega i po za zespołami, to nie znalazło się tam nic. Ale biednie też nie można powiedzieć, że było. Truchła to tam najebali, do wyboru do koloru. Ale to najmniej istotna część. Bez jakiś specjalnych obsuw wszedł na scenę pierwszy zespół.   Ur widziałem na 5leciu CSM i dobrze go wtedy wspominałem. Mówiłem, że kawałki z EP brzmią super, samo " Hail Death" scenicznie jeden z lepszych w ich repertuarze. Za to z pełniaka nadal kuleją. Jak dla mni

Goathrone "The Black" - Recenzja

Obraz
  Nad Wisłą wszem i wobec wiadome jest, że za co się Kaos zabierze, to poniewiera jak wietnamską ladacznicą. Dorzućmy do składu Bloodwhip'a i Diabolizer'a . To Ci, którzy maczali palce w Mordhell . Takie kolędne hiciory jak " Alcoholic Titfuckblast " dla przykładu. No to już wiemy co się będzie działo. Trio spłodziło bękarta o nazwie Goathrone " The Black ". Koza jest, czerń jest, wydawca, którym jest nie kto inny jak Putrid Cult , również. Wszystko na swoim miejscu. Tak więc jak to robi z nas ścierę?   Może zaczniemy od samego początku. Projekt jest chlubnie nazywany war'ową maszyną niszczącą. Odsłuchałem parę razy i słucham dalej. Prawdą jest, że pochłonęło bez reszty, jak wałbrzyska szlachta pochłania tanie wina. Słuchasz, słuchasz i przestać nie możesz. Jednak war tutaj za wiele nie widzę. Za to jest to totalna bezkompromisowa blackowa nawałnica. Utwór po utworze przejeżdżają niczym walec drogowy. Co do Bloodwhip'a i Diabolizer'a t

Prezir "As Rats Devour Lions" - Recenzja

Obraz
  Swego czasu, nawet blisko premiery, odsłuchałem album. Miałem gdzieś tam w pamięci, żeby wrócić do niego, trochę lepiej posłuchać i dopiero napisać. Dziś jak patrzę, co się w sieci o albumie mówi, trochę zdziwiony jestem, bo nie tak płytę zapamiętałem. Odsłuchuję po raz kolejny i kolejny i kolejny. I chyba wiem w czym problem. No ale zaczynając od podstaw. Zespół dość młody, na koncie mają EP z 2017 roku, całkiem udaną w mojej opinii. Rok później rzucili nam pełniaka, " As Rats Devour Lions ", którego to dystrybucją zajął się Greg . Jak każdy wie, Greg nie wypuszcza byle czego i raczej od Godz ov War Productions wymaga się dosyć sporo.   Kwartet jest ze Stanów, ale jak przeczytamy imiona, czy też informację, że formacja jest Serbsko-Chorwacka, to wtedy stanie sie jasne co właściwie grają. Spotykałem się z opiniami z jednej strony, że to black, z drugiej death zakrawający o Morbid Angel , a jeszcze z innej, że wszystko po trochę. Albo, że staroszkolny thrash. Nie wi

Rotting Christ "The Heretics" - Recenzja

Obraz
  Nagrzeszyłem, zmęczyłem i skończyłem. Przerobiłem najnowszą płytę Rotting Christ , żebyście wy nie musieli. Po kilkukrotnym odsłuchu sam czuję się jak ten męczennik z okładki, ale nie uprzedzajmy faktów. Załóżmy, że nie mam zdania o zespole i podchodzę na czysto do albumu. Trzy lata po ukazaniu się albumu zatytułowanego " Rituals " dostaliśmy jego następcę. " The Heretics ". Album to ponad 40 minut, jeżeli dorzucić cover z wersji deluxe to prawie 50. No łatwe to nie było. Wydawcą tego stał się Season of Mist . Tak więc lecimy z tym...   Możliwe, że część z was kojarzy utwory takie jak " Fire God and Fear " czy " The Raven " jako, że były promo. Szczerze, odsłuchałem " The Raven " i do tego, że jestem jeszcze fanatykiem pióra Poe, to utwór mnie nawet kupił. Pomyślałem, nie będzie tak źle. Od siebie mogę dodać jeszcze " Heaven and Hell and Fire " i mamy tak na prawdę wszystko co jest warte odsłuchania z tego albumu. Zacz

Incinerator / Vile Apparition - Recenzja

Obraz
  Dziś prosto krótko i na temat. Dostajemy strzały prosto z Warszawy i Australii. Split rodzimego Incinerator wraz z Vile Apparition , bez jakiejś konkretnej nazwy płyty. Po dwa strzały na zespół i tyle w temacie. Nie ma pierdolenia. 12 minut jazdy bez hamulców dzięki wydawncitwu Putrid Cult .   Oczekujecie brudu? To właśnie dostaniecie. Nie będe specjalnie oryginalny, gdy powiem, że Incinerator to hołd oddany staremu Cannibal Corpse . Blisko 7 minut maszynki do mielenia mięsa. Zespół przyrządów z których korzysta nie zmienia od samego początku i to co było na poprzednich materiałach znajdzie się także tutaj. Konsekwentnie i bez pierdolenia. Taki death metal z dodatkiem szlamu i posypany zmielonymi kośćmi.   Natomiast Vile Apparition to już dawka metalu śmierci początków lat 90tych. Kwintesencja śmierci niesionej przez takie zespoły jak wczesny Deicide , Morbid Angel , Suffocation czy Gorement . Będzie tu wszystko czego potrzeba. I to jest mielonka jaką lubię najbardzie

Odious Devotion "Odious Devotion" - Recenzja

Obraz
  Black metal, szczególnie ten nazywany atmosferycznym lub ten robiony przez jedną osobę ma to do siebie, że jest więcej takich projektów niż osób je słuchających. Takie odnoszę czasem wrażenie. Ale nie da się ukryć, że w Polsce na to rynek się znajduje, tak więc fiński projekt, robiony przez Lorda D. , (choć na płycie wymieniona jest jeszcze jedna osoba, ale nie wygląda na to, żeby się faktycznie w muzyce udzielała, więc załóżmy, że to projekt jedoosobowy) znalazł swoje miejsce na polskim Wolfspell Records . Debiut ten ukazał się pod koniec grudnia 2018 roku, prezentując 8 utworów i jak to w zwyczaju ma taka muzyka, blisko godzinę słuchania. Płyta nazywa się po prostu " Odious Devotion ".   Tę "ochydną" wyprawę rozpoczynamy od Intra, które jest takie bym powiedział, może lekko przydługie, ale dźwięk bębnów niczym wojennych, robi z każdą sekundą coraz większą chrapkę na samą muzykę. No ale muzyka nie jest taka jak by zapowiadało intro, w moim odczuciu, jednak

Doomster Reich "How High Fly The Vultures" - Recenzja

Obraz
  Łódzki Doomster Reich po wydaniu swojego drugiego i dobrze ocenianego albumu " Drug Magick " w 2017 roku, nie spoczęli na laurach. Pod koniec 2018, dokładniej 5 grudnia zaprezentowali kolejny, trwający ponad 40 minut album. Płyta została nagrana na setkę w Radio Łódź i wydana po raz kolejny dzięki Old Temple na ręcznie numerowanych kopiach w standardowym jewel case dnia 20 grudnia ubiegłego roku.   Przy okazji poprzedniego albumu wspominałem, że muzyka jest takim trochę polskim " Black Sabbath " po całodniowym wypaleniu zielska. Sama nazwa nawet wskazywała na klimat jaki był ukazany w albumie i odczucia jakie on miał oddawać. Wszystko tam się zgadzało i stylistyka była pomysłowa i groteskowa na swój sposób. Tym razem w moim odczuciu, od stanów narkotycznych trochę odeszli, a tego Black Sabbath zrobiło się decydowanie mniej. Pierwsze odpalenie płyty i kawałek " For the Sick Devils " wprowadził we mnie zastanowienie, czy to aby na pewno ten sam z

Death Worship "End Times" - Recenzja

Obraz
  No więc J.Read i R.Forster znowu to zrobili. Znowu wjebali sie buldożerem prosto w uszy słuchacza, a buldożer nazwali " End Times ". Zrobili to tak jak na Death Worship przystało - nie biorąc jeńców. Na nowej EP oddali nam do przesłuchania 4 hymny destrukcji i zniszczenia trwające razem 14 minut, co może być troche rozczarowywujące, biorąc pod uwagę, że czekaliśmy na tę epke 3 lata, ale jak wiemy, obaj panowie są zajęci innymi zespołami i projektami, więc można ich uznać za usprawiedliwionych.   Jeden z nowych utworów " The Poisoned Chalice " można było usłyszeć już na promo taśmie wypuszczonej przez Nuclear War Now! Productions , jednak pozostałe numery są całkowicie nowe i na swój sposób świeże. Nowością jest użycie intra w pierwszym tracku " Stand Witness to Atrocity ", które wpasowuje sie do całości albumu i do reszty utworu jak pięść do ryja. TRoch szumów, jakiś wzdechów i zaraz po tym nagłe pierdolnięcie z szybkim numerem. Na brawa zasługu