Sznur "Sznur" - Recenzja
Jak wygrzebałem tę płytę ze sterty "do zrecenzowania" pomyślałem: "Jakieś kolejne depresyjne gówno.". Wisielec w nazwie, okładka szarobóra, teksty typowo egzystencjalne. Swoją drogą booklet zawiera stronę z tekstami do każdego z utworów i jest wydany na śliskim papierze. Nie mniej, nie ostudziło to mojego zapału. Projekt został założony przez Seth'a i nagrany na przełomie roku 2017/2018. Historia jest taka, że Seth ogarnął trochę miejsca w garażu, zaczął coś tam majstrować i się w Hell is Here tak to spodobało, że pociągnął długość do 6 utworów z intrem włącznie, co daje równe 38 minut.
Na sam początek jest "Nokturn", instrumental. Intro, odgłosy deszczu, może nawet początek burzy, bardzo pasuje do całej kolorystyki i do akompaniamentu pobrzdękiwania gitary. No, chyba nie będzie tak źle. Jak tylko się zaczął kawałek zatytułowany "Co się stanie" to mi kopara opadła. Pierwsze, co z siebie wydusiłem to było zdanie: "Jakie to jest kurwa dobre!". Same gitary robią taką robotę, że ciężko jest tu do czegoś się przyczepić. Niesamowity balans, między agresją w muzyce, a przemyśleniem całości. Perkusja, co nie powinno nikogo dziwić, jak na solowy projekt, jest programowana, ale bym się mógł nawet nie pierdolnąć, że została zaprogramowana. Gość tak dobrze wie, co robi. Wokale mi na sam początek nie siadły. Takie jakieś z początku stłumione postękiwanie czy inne wycie. Nie jest to typowy growl. Gość sobie zdziera gardło, ale w sposób taki bardziej wzniosły. Przynajmniej tak było w kawałku "Co się stanie". Ale jak już odsłuchałem całość i powróciłem do tego utworu, to się szybko przekonałem na powrót. Ogólnie wokale znajdują się jakby na drugim planie, wszystko, co nie powinno dziwić, roznosi się sporym echem. Co kolejny track za nami, tym atmosfera wydaje się być coraz gęstsza, jakby podczas nagrywania w tym garażu mu się zaczął kurz tak tlić, niby przy zamiataniu pustyni. Otrzymujemy coraz więcej stonowanych i wolnych dźwięków, dużo więcej tekstu i im go więcej, tym wokal staje się lepszy i pasuje coraz lepiej. Trzeba także wspomnieć, że wszystko nagrane jest po polsku, nie mniej jednak, aby wszystko zrozumieć, trzeba się nad tym mocniej skupić. Brzmienie ostatniego utworu mnie odrobinę zdziwiło. Zjebało całą podniosłość materiału. Czułem się, jakbym słuchał jakiegoś kawałka zespołu uderzającego z początku w zblackowiały rock'n roll. W drugiej połowie było tak monotonne, że materiał mógłby się już wtedy skończyć. Jedynie wokal ciągnął ten wózek jakoś do przodu. Zakończenie niespecjalnie trafne, w mojej opinni. Tak, sporo gadałem o tym garażu, syfie i mogile, że można pomyśleć, że brzmi niczym nagrane na tarce. Gdybym nie powiedział gdzie nagrane, to byście się ni chuja nie kapnęli. Zwyczajne "przepuściłem przez komputer" zdziałało cuda. Jeszcze wracając do perkusji, mimo że zaprogramowane jest na najwyższym poziomie, to przy dłuższym obcowaniu, te drewniane napierdalanie w tle drażni.
Jak tak odsłuchuję "Sznur", już któryś raz, to mogę stwierdzić, że pętlą to on zacnie wywija. Nie wiem, skąd pomysł na stworzenie projektu niczym dla emo samobójcy, dając tak zajebiście przypieczony kawał black metalu, gdzie liryka tekstu faktycznie nawiązuje do depresji czy nienawiści, ale w sposób dojrzalszy niż dla jakiegoś nastoletniego zjeba z żyletą. Po tym, co Seth odjebał z tym materiałem, powinni to wysyłać do tych wszystkich solowych projektów, nagrywających na mikserze i krzyczących "życie jest chujowe, zabiję się", i pokazać, że się kurwa da, lebiegi.
Tracklista:
- Nokturn
- Co się stanie
- Sznur i lustro
- Pólnoc
- Tobmetze
- Blizny
Ocena 4.5/5
Odsłuch:
Strona Wydawcy:
http://hellishereprod.blogspot.com/
Komentarze
Prześlij komentarz