Sarg "Totentanz" - Recenzja



  Projekt Sarg śledzę już od długiego czasu. Nie często trafia się na osobę, która ma tyle czasu, pomysłów i umiejętności, żeby nagrać wszystko samemu, nawet perkusję, która, alleluja, nie jest automatem. Działając od, jedynie 2012 roku, zrobić już 6 pełnych albumów, nie licząc pomniejszych wydawnictw. Albo ma gość ostro zjechany beret, albo jest pojebany, albo ma za dużo czasu. Ja bym wymieszał to wszystko, co daje nam projekt stylizujący się na drugą falę black metalu, bez wiejącej nudy i tandety. "Totentanz", wydany jak do tej pory niezmiennie przez Black Death Production, lecz w tym przypadku we współpracy z Putrid Cult, daje nam 9 miesternie ponumerowanych utworów składających się na 40 minut blacku, bez klawiszy, bez akustyków, bez melodii i bez pierdolenia.

  Nawet nie jestem pewny, które to już wydawnictwo słuchane przeze mnie od tego gościa. Progress w jakości jest z albumu na album, a mimo tego, wcześniejsze już prezentowały wysoki poziom. Sarg ma w sobie ten pierwiastek zła, który w blacku jest niezwykle potrzebny. To nie jest tylko przester i naśladowanie nadawania komunikatu dla kosmitów jak w Burzum. Tu jest ta nieopisana agresja, która jest w chuj przemyślana. Riffy są na tyle proste, a niektóre tak mocno chwytliwe, że pomimo że nie ogarniam, który utwór jest który, bo się z nazwy nie wyróżniają, to są bardzo pamiętliwe. No może ostatni "Totentanz IX" jest taki, który mogę recytować przez sen. Barwa wokalna ma w sobie niewymowną złośliwą naturę, która jest z jednej strony zajebiście przejrzysta, a z drugiej brzmi jakby miał ją zrozumieć tylko Rydzyk. W przeciwieństwie właśnie do dziewiątki, która jest po polsku i to bardzo wyraźnie, nad którą nie musimy się zastanawiać i to w dodatku nie zmieniając ani trochę tonu wokalu. Apropos jeszcze tych egzorcyzmów, przy każdym utworze jest jakieś intro, od fragmentów egzorcyzmów, hailowania o wielkiemu czy słów wypowiedzianych wspak, jak to na prawdziwy antykatolicki twór przystało. W dodatku wcale nie wybijając z rytmu i nawet nie specjalnie powiedziałbym, że mi przeszkadzały w odsłuchu lub mocno wyryły się w pamięci. Co do samych gitar jak i perkusji, to nie mam się chyba tutaj co wypowiadać. Prawdziwy hołd drugiej fali blacku, który ma w sobie na tyle swojego charakteru, że nie możemy podpiąć tego pod jakiś konkretny inny twór czy dodając w dopisku "składam hołd X" i w miejsce "X" wpisz sobie dowolny norweski band. Czegokolwiek bym tutaj nie napisał, to materiał nie jest w stanie przekonać tych, co fanami gatunku nie są, a tych co są, chyba przekonywać nie muszę?

  Sarg jest niczym innym jak kolejnym blackiem wymierzonym w judeo chrześcijaństwo. Jednak mimo tego, krąży gdzieś swoimi torami i wyznacza swój własny styl. Styl, który daje mi tyle radochy, że będę każdemu tego pojebańca bez życia po za blackiem polecał. Właśnie ten czynnik plusuje go dużo wyżej niż przeciętne popierdółki. Nie jest niczym porstym osiągnąć taki warsztat i taką częstotliwość wydawania nie kiepskich materiałów, z czego co kolejny to coraz lepszy. Rewolucji on nie zrobi, co najwyżej to w Waszych odtwarzaczach. Za pewne jak ja to piszę, to on już szykuje premierę kolejnego wałka, hehe, więc nie czekajcie długo z kupnem tego. A i przy okazji weźcie sobie też poprzednie, nie ma co sobie żałować. Amen i z Sargiem.

 

Tracklista:


  1. Totentanz I
  2. Totentanz II
  3. Totentanz III
  4. Totentanz IV
  5. Totentanz V
  6. Totentanz VI
  7. Totentanz VII
  8. Totentanz VIII
  9. Totentanz IX
Ocena 4.5/5

Odsłuch:

Do nabycia:
http://shop.bdprod.pl/sarg-totentanz-p-200.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Deicide "Overtures of Blasphemy" - Recenzja

Witchmaster, Embrional, Brüdny Skürwiel - 17 I, Liverpool - Relacja

Black Death Production - Wywiad