All My Sins "Lunar/Solar" - Recenzja
Początek roku 2017 i ukazuje się ta EPka serbskiego trio. Zespół funkcjonuje od roku 2000, a jest to dopiero ich trzeci materiał, lecz patrząc na listę dokonań V, mogę stwierdzić, że All My Sins, nie jest głównym projektem. Zauważyłem tendencję, że Maciek z Black Death Production lubi wydawać materiały pochodzące z krajów słowiańskich, ale może tylko mi się wydaje. "Lunar/Solar" jest albumem, który wyraźnie czerpie ze słowiańszczyzny, co przekłada się na odpowiedni klimat i, czego można się spodziewać, jest to black, ale o mocnym zarysie melodyjnym. EPka trwa trochę ponad 20 minut i, sugerując się nie tylko okładką, ale samymi utworami, dostajemy coś na wzór dwóch odmiennych części tego tworu.
Są cztery kawałki, z czego pierwszy i ostatni, jak mniemam, pełnią rolę intro i outro, gdyż są to spokojne, dość melancholijne i kilkuminutowe instrumentale. Nastrój wprowadza zacny, a już od "Pod Mesecom Prastari Hrast" zaczyna się konkret. I tu trzeba przyznać, jak na długość materiału, jest dość mocny przerost formy nad treścią. Muzyka, choć kawałki trzeba przyznać, szczególnie "Pomen Usnulom Suncu", są dość hiciarskie, niestety przepadają. Naprawdę trzeba odsłuchać kilkukrotnie, aby zapadło coś w pamięci. Całościowo można rzec, że te odsłuchy wcale męczące nie były. Z przyjemnością puszczałem jeszcze raz, a wchodzi tak w ucho, że te 20 minut nie wiadomo kiedy się kończy. Więc powinienem lepiej powiedzieć, że mają tendencję do bycia przebojowymi. Co do samej muzyki, czuć tutaj typowo blackowy, chłodny, nawet trochę skandynawski powiew. Mocna melodyjność się wbija i pozostaje w zasadzie od początku do końca, a im rytm przyśpiesza, jest jej jeszcze więcej. Perkusista mocno łoi i tę melodyjność przebija, nie będąc zarazem na pierwszym planie. Jak dla mnie, odwala on tutaj najlepszą robotę, jak najbardziej na plus. Sam wokal, to już inna para kaloszy. Nie można mu powiedzieć, że jest to zły krzykacz. Wręcz przeciwnie. Dochodzi tutaj mocno melodyjny black z tekstami w ojczystym języku południowego kraju słowiańskiego. Takie klimaty już trzeba lubić, jak ktoś lubi, to z pewnością japę ucieszy. Co do samego klimatu i liryki, nie będzie zadziwiać tutaj kultura słowiańska, mistycyzm i duża dawka nostalgii. Nie bez powodu, gdyż jak sam zespół opisuje, ten krążek, ma być hołdem dla całego ich dorobku muzycznego i tego, co już osiągnęli, kończąc długą przerwę i rozpoczynając nową erę z All My Sins. Motywu dwóch części cyklu, jak sugeruje album, nie odczuwam. Faktycznie, jest tutaj wyraźnie zaznaczony początek i koniec, lecz nie ma dwóch odrębnych części. Wszystko jest ze sobą spójne stylistycznie i tworzy jedną całość.
Coś się kończy, coś zaczyna. Takie refleksje mnie nachodzą po kilkukrotnym odsłuchaniu "Lunar/Solar" i z pewnością nie żałuję czasu spędzonego nad tą płytą. Na pewno materiał przypadnie do gustu tym, którzy lubią słowiański klimat, czy melodyjny black metal, a coraz częściej się z nim spotykam. Nie osiągnie on dużego rozgłosu, nie oszukujmy się, ile znacie serbskich, czy choćby bałkańskich zespołów? Na palcach rąk policzycie? Jednak znajdzie swoich kilku wielbicieli, którzy będą wracać do tej nuty nostalgii zimową lub wieczorową porą. Dla reszty przepadnie gdzieś w tłumie.
Tracklista:
- Jeka Prve Kiše
- Pod Mesecom Prastari Hrast
- Pomen Usnulom Suncu
- Zbogom
Ocena 3.5/5
Odsłuch:
Do nabycia:
http://shop.bdprod.pl/all-my-sins-lunar-solar-p-39.html
Komentarze
Prześlij komentarz