Saltus "Jam jest Samon!" - Recenzja



  Saltus to zespół z dość długą historią i całkiem długą przerwą  między wydaniem tego pełniaka a poprzedniego. Tym albumem uraczyli nas 30 września minionego roku uprzednio wydając EPkę "Opowieści z przeszłości", która budziła mieszane uczucia. Ja swoje stanowisko przemilczę, bo się za bardzo rozwlekę, a tutaj chodzi o wałek, który został wydany pół roku później za sprawą Battle Hymn Productions. Na pewno ci, którzy znają sam zespół, widzą, że poszedł w trochę innym kierunku niż to mieli w zwyczaju. Wcześniej to był typowy i dobrze znany pagan black metal, a teraz czy ten black tutaj jest, ciężko powiedzieć. Blisko 40 minut w doniosły sposób przedstawionej słowiańszczyzny w stylu, chyba bez pierdolenia mogę rzec, pagan metalu.

  Sama geneza albumu może już sporo mówić. Cała płyta opowiada o historii Samona, której przytaczać nie będę, doedukować się możecie, to nie boli. I w teorii mieliśmy dostać jego historię w skrócie utwór po utworze. Przynajmniej taki był zamysł, chyba, ale jak to Saltus, głównie skupiają się na napierdalaniu, chwale i rozbojach, hehe. I to samo w sobie nie jest złe, bo jednak ten język i specyfika tekstów zawsze była taka dość drewniana, tylko tutaj mocno się rzuca w uszy. Tego się nie słucha dla fajnego plumkania, samego w sobie, i krzyków "Arkona, pamiętamy", tylko czegoś więcej. Jest to za razem wada jak i zaleta. Zawsze od muzyki jest jakaś niezrozumiała, ciężko stwierdzić, może nostalgia, coś na zasadzie żalu, co w parze z tematyką jest jak najbardziej na miejscu. No i ta doniosłość, nie da się jej ukryć, ale jak się wsłuchujemy, to w sumie słychać tylko ogień, chwała i walka po krótce. Temat jest wzięty trochę infantylnie i to czuć. Teraz mogę zabrzmieć jak masochista, lecz w pewnien sposób mi się to podoba. Dużo Polaczków narzeka na polskie teksty, a ja właśnie lubię i jak się słyszy ewidentnie, co mają nam do wykrzyczenia czy wyśpiewania w wielu przypadkach, mi się to podoba. Ale jak pisałem wyżej, są tak napisane, że utwory są po prostu fajne, ale nie jesteśmy w stanie zapamiętać, który był który i już pod koniec krążka nam się pierdoli, o czym to w ogóle było. Ale ale, za to już o muzyce muszę powiedzieć, że jest... ciekawie i momentami ma się na czym ucho zawiesić. Jak wspominałem, to już nie jest typowy black pagan, nawet tutaj tego blacku jest nie za wiele. Muzyka jest strasznie treściwa. Fakt, występują proste riffy, jakieś czasem blasty albo, co ciekawe, skomplikowane deathowe kombinacje, lecz ta największa zmiana, to zwiększenie ilości melodyjnych fragmenów, użycie klawiszy, chór, wojenne przyśpiewki, akustyk, bębny czy czasem też przemieszany kobiecy głos. Jest tego tutaj dużo. Na pewno straciło na ciężarze, a zyskało na tym całym poganiźmie. Ale nie można powiedzieć, co zdecydowanie na duży plus, że nie ma elementów folkowych, jakiś flecików na kiju i innych duperel. Jednym się może spodobać, a tym, co zakochani są w tym hermetycznym rodzaju muzyki, to już w ogóle ciężko się będzie przestawić i muzyka zdecydowanie nie dla nich. Chciałbym móc podać jakiś utwór, który mi się rzucił w uszy, ale cholera ciężko cokolwiek tutaj wyszukać, wszystko się zlewa w jedną całość i odnosi się wrażenie, że materiał ma tylko jeden zgrany i poukładany utwór, a nie aż osiem.

  "Jam jest Samon!" to zdecydowanie hołd dla słowiańskiej historii, prosty przekaz, prostymi słowami, ale w dużo poważniejszej konwencji. Jest to album, który ciężko jakoś wystawić na piedestał i mówić o tym, że będzie często gościł w odtwarzaczu jak i z miłą chęcią włączysz replay na jakimś konkretnym utworze. Tego słuchasz od początku do końca, ale inaczej wybijasz się całkowicie z tej wojennej pieśni. Taki chwilowy dobry zastrzyk pogańskiej muzyki. Nie znaczy też, że się szybko nudzi. Jednych dupa zapiecze na ten nowy kierunek zespołu, a drugim wejdzie niczym mokre marzenia o Nocy Kupały. Mnie on zupełnie nie przeszkadza. Sława, amen i dobranoc.

Tracklista:


  1. Przez morze krwi...
  2. W naszych sercach drzemie gniew!
  3. Wznieś swój miecz
  4. Posłańcom precz!
  5. Patrząc śmierci w twarz
  6. Człowiek znikąd
  7. Słowiańska jedność
  8. Piastun
Ocena 3.5/5

Odsłuch:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Deicide "Overtures of Blasphemy" - Recenzja

Witchmaster, Embrional, Brüdny Skürwiel - 17 I, Liverpool - Relacja

Black Death Production - Wywiad