Deisidaemonia "Khthonian Hymns" - Recenzja



  Hellenistyczne formacje mają coś w sobie wyjątkowego, co nawet ciężko jest mi nazwać. Taka surowa, nieposkromiona, a nawet nostalgiczna nuta melodii w ich blacku. Tyle, co wiem o Deisidaemonia, to to, że jest, sugerując się metallum, bo w booklecie żadnych informacji nie ma, to projekt jednego gościa ukrytego pod nazwą Deisidaemon. Czy grywał wcześniej, może jakieś inne projekty? Nie mam pojęcia. Twór założony latem 2009 roku w Atenach. Po długich jak zakładam wojażach z albumem, ukazał się debiut "Khthonian Hymns" w maju 2016 roku na łamach Metal Throne Productions i Old Temple. Osiem kawałków czystego i staromodnego black metalu. Płyta trwa niecałe 40 minut i jak to nas Old Temple nauczyło, CD na złotym krążku.

  Jest to już standardem, że tego typu zespoły składają hołdy licznym klasykom. Nie inaczej jest w tym przypadku, gdzie autor się z tym absolutnie nie kryje i używa motywów doskonale nam znanych. Projekt bijący ukłony mrocznym, szatańskim i kosmicznym mocom, plując w twarz chrześcijan i wspierając ruchy anty-chrześcijańskie, dodając oczywiście taką pogańską hellenistyczną nutę, co możemy chociażby zobaczyć po kawałkach "Hades Awake" czy "Prometheus Disciples" (jaki kraj, takie pogańskie motywy). Charakterystyczne dla formacji z podziemia. Kojarzy się z zespołami, które zaczynają gdzieś w garażu, nagrywając na jakimś chujstwie albo robiąc jakościowo materiały tak, aby jak najgorzej się tego słuchało, a wrzaski pozostawiały wiele skarg od sąsiadów. W tym przypadku jest zgoła inaczej. Produkcja jest świetnie zrealizowana. Partie zagrane dają skojarzenia takich zespołów jak Inquisition chociażby od ich albumu "Magnificent Glorification of Lucifer", a wokale, co mi się już bardzo mocno kojarzy z takimi zespołami jak przełom drugiego i trzeciego albumu Watain. Wszystko surowe i staromodne, ale utrzymane w mistycznej i bardziej melodyjnej sekwencji, czego nas hellenistyczne zespoły zdążyły już nauczyć. Jest w nich taka cząstka misterium, która zachęca do daleszego wałkowania ich twórczości. Gdy odsłuchiwałem utwór " Primal Force Arrival", ciągle miałem w głowie "gdzieś już to kurwa słyszałem" (swoją drogą, zajebiście napisany kawałek). Ale w żaden sposób to nie przeszkadza. Co wcześniej wspomniałem, łapie człowieka taka nostalgiczna nuta w tej całej uwerturze mroku i zniszczenia. Wracając do samej produkcji, wykończenie jest na bardzo wysokim poziomie. Gitary, wokale, wszystko tutaj sprawdza się miodnie. Perkusja w jednoosobowych projektach blackowych zazwyczaj jest automatem. Mimo to, w pewnym momencie miałem dylemat czy aby na pewno nim jest. Niektóre partie dały o sobie znać i już wątpliwości zostały rozwiane. Nie zmienia to faktu, że zajebiście zaprogramowana, pasuje tutaj jak rogi do diabła.

  Zawsze podchodząc do tego typu produkcji, a tym bardziej jeszcze do kraju południowych Bałkan, to łapie pewna refleksja przy ich produkcjach. Ta cała mistyczność owiewająca produkcję. Dająca to niezrozumiałe poczucie nostalgii i entropii. Ma się wrażenie, że to nie jest kolejny blackowy pierd, wykrzykujący rymowanki na chwałę szatana. Jest tutaj mnóstwo nawiązań, klasyki, podobieństw, inspiracji. Nie da się ukryć, ale wciąż w tych znanych nam motywach tkwi ta charakterystyczna "grecka nuta". Jest to muzyka od maniaka dla maniaków.

Tracklista:


  1. Further Down the Abyss
  2. Hades Awake
  3. Titanic Blood
  4.  Prometheus Disciples
  5. Khthonian Hymns
  6. Primal Force Arrival
  7. Towards the Horizon
  8. Passing the Acheron
Ocena 4.0/5

Odsłuch:

Do nabycia:
https://www.shop.oldtemple.com/deisidaemonia-khthonian-hymns-p-17.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Deicide "Overtures of Blasphemy" - Recenzja

Witchmaster, Embrional, Brüdny Skürwiel - 17 I, Liverpool - Relacja

Black Death Production - Wywiad