Skald of Morgoth "The Siege of Angband" - Recenzja



  Skald of Morgoth. No właśnie, Morgoth. Mamy swój własny Summoning, czy inny tam Elderwind. Choć jedyne, co ten zespół łączy z tamtymi dwoma to mitologia Tolkiena. Motyw dobrze znany i bardzo dobrze się sprzedający, choć jeżeli chodzi o muzykę, to mógłbym mieć trochę wątpliwości. "The Siege of Angband" jest debiutem tej formacji, złożonej z muzyków, którzy grają między innymi w Doomster Reich. Już wiedziałem czego mogę się po tym spodziewać. Album ukazany na łamach, niejednokrotnie docenionego, Under the Sign of Garazel Productions. Krążek ma do sprezentowania nam blisko 50 minut muzyki skomponowanej na sześciu utworach.

  Sugerując się opisem wiemy, że jest to dark/black metal. "Dark metal"? Ja bym obstawiał po prostu doom black metal, ale co ja się kurwa znam. Fakt faktem, sama muzyka jest gęsta, ciężka, smolista i zakiszona niczym zeszłoroczne ogórki, ale to tyle w kwestii klimatu, wychwalającego największe zło świata tolkienowskiego. Tutaj chyba nie ma, co się czepiać, każdy wie, o co chodzi. Za to muzycznie jest już nie tak do końca oczywiście. Mamy pomieszanie trochę wszystkiego, gdzie powstaje, wręcz bym powiedział, jakaś avangardowo, doomowo, blackowa mieszanka w stylu Sabbathu, czy nawet Mayhem gdzieś tam w tle i chuj wie czego tam jeszcze. Ale po kolei. Sam początek zapowiada się dość ciekawie. "The Birth of Gaurung" jest całkiem powolne i na pierwszy rzut ucha przyjemne. Człowiek myśli, że się zaczyna, rozkręca i będzie fajnie, to jest się w zupełnym błędzie. I jak mi powolne granie nie przeszkadza, tutaj te riffy są tak do bólu zwałkowane i zagrane "na surowo" (i nie mam tu na myśli, że mastering nie istnieje, bo jest całkiem dobry), że człowieka nudzi ta cała zabawa. Przeplatane momentami bardziej melodyjne fragmenty, które mają, jak mniemam, wybić z monotonii, zwyczajnie mnie wkurwiają. Jedynie jak przeradzają się w znacznie szybsze brzmienia robi się dopiero zacnie. Wokal sam w sobie buduje niezły i zagęszczony klimat, do którego akurat się nie będę przypierdalał. Jak dotrzemy już do czwartego numeru "The Horde of Thangorodrim", to rodzi się w głowie "Tak, to jest kurwa to". Cały utwór na tyle wybił mnie z monotonii, że zacząłem się faktycznie dobrze bawić i wyczekiwać na wszystkie zwroty akcji, które następowały. Tutaj serio widzimy fajerwerki, na które wszyscy czekaliśmy. Ku mojemu rozczarowaniu, dalej już było podobnie jak z początku.

  Werdykt jest mi tu o tyle ciężko podjąć, gdyż album nie jest zły, tylko pomysł przedobrzony. Żeby coś z tego projektu więcej wyszło, musieliby pójść w zupełnie innym kierunku niż do tej pory, bo będą wychodzić po prostu średniaki. Zapewne dostałbym lincz za to, co piszę, bo nie jeden fan avant-gardy w metalu znalazłby tutaj dla siebie całkiem sporo. Ja chyba do tego grona nigdy nie będę należał. Niech kombinują z tym doom black metalem, a uciekną trochę od całej reszty niepotrzebnych pierdół i naprawdę wyjdzie z tego coś ciekawego, jest potencjał za prawdę powiadam. Tyle na dziś. "Nar Mat Kordh-Ishi".


Tracklista:


  1. The Birth of Gaurung
  2. We Are Olog Hai! (The Troll's March)
  3. The Siege of Angband
  4. The Horde of Thangorodrim
  5. Ancient Depths of Utumno
  6. Heil Morgoth!
Ocena 2.5/5

Odsłuch:

Do nabycia:
https://www.utsogp.pl/skald-of-morgoth-the-siege-of-angband-cd-p-6.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bestiality "Endless Human Void" - Recenzja

Kły "Szczerzenie" - Recenzja

Black Death Production - Wywiad