Incantation + Defeated Sanity, Skinned / 30 III / Poznań - Relacja



  Nie planowane, ale zostałem kolejny tydzień pod rząd zaciągnięty do Bazyla. Tym razem za sprawą amerykańskiej co by nie mówić legendy. I to w całkiem doborowym towarzystwie. Nie można było mnie dłużej namawiać. Całe szczęście szatniarze byli inni, bo po Bloodthirst czuję, że mogło by być nieciekawie. Trochę tym razem oszczędniej, jedna flasza i można bez obawień ruszać do środka. Zanim przejdę do tego jak się zespoły sprawdziły to słowo o merchu, który był sprezntowany przez zespoły, bo to interesowało nie jedną osobę. Niestety, ale Incantation nas trochę po macoszemu potraktowało, bo rozmiarówek wiele nie mieli, wzorów też tylko parę. Czaiłem się od samego początku, a albo nie było rozmiarów, albo zrobili koszulkę z logiem na zielono z przodu i białą grafiką i pomarańczowym tyłem. Nie mam pojęcia kto na takie rzeczy wpadł. Ale Defeated Sanity na tym polu nie zawiodło. Tym bardziej, że skoczyli po płytkę w jewel case, a nie w tym digipaku. Wiadomo, polacy kombinatorzy. To tyle z mojego marudzenia, przechodzimy.

  Skinned zaczęło już grać. Nie przyglądałem się ich twórczości za specjalnie wcześniej, co nie co tam odsłuchałem dla zasady. Nie będe kłamał. Ludzi tez się dużo nie zgarnęło, więc można było podejść pod scenę na spokojnie z browarkiem i pooglądać przykuwającego oczy gitarzystę, który nie obrażając go, wyglądał jak dziad borowy. Ta broda i te włosy mówiły o nim, jakby wzięli z jakiejś ulicy spod Bazyla zastępstwo bo im się skład wykruszył, ale miało to swój urok. Muzycznie było po prostu w porządku. Nie porwało, nie zachwyciło. No nudzić też nie mogę powiedzieć, żeby nudziło. Było po prostu okej. Nie będe jakoś specjalnie narzekał, bo nie dla nich i tak i tak przyszedłem, a zapychacz czasu jakiś był.

  Chwilę przerwy, ale wszystko na czas. Nie ma co mówić, akurat Left Hand Sounds dba o punktualność i raczej zespoły zaczynają grę wtedy kiedy powinny. Wychodzą niemcy i zaczyna się. Od razu widać, że bardzo pozytywne z nich mordy, aż chce się słuchać. Muzycznie akurat tych delikwentów już znam i całkiem lubię, a na scenie muszę przyznać, że było nawet lepiej. Mnóstwo zajebistej energii i wokalu przeobrażającego się w taki subtelny kwik. Coś czego dawno nie słyszałem. Kawałków zagrali trochę starszych i trochę nowszych, z przewagą dwóch ostatnich albumów. Interakcje z tłumem polegały na pogadaniu o kolejnych utworach i jakimś prostym sucharze. Ogółem łbem można było fajnie pomachać, a występ trwał nie za krótko, nie za długo, w sam raz.

  No i na sam koniec, już gwiazda wieczoru wiadomo. Tym razem Poznań nie dał mi się tak we znaki, więc miałem szansę zobaczć ostatni występ. A Incantation wypadało kurwa zobaczyć. I tutaj chyba żadnych rewelacji nie podam, bo każdy wie, czego po nich można się spodziewać. A kosili jak należy. Jak już się w tango uderzy to nie ma końca. Setlistę też nie mieli specjalnie którką, bo trochę na tej scenie zabawili, racząc nas takimi rarytasami jak "Rites of the Locust", "Dominant Ethos", "Ascend into the Eternal". Grali blisko godzinę, a jakby tego było mało, to zaraz po ostatnim utworze "Impending Diabolical Conqust", standardowo, mimo, że się zarzekali, że koniec, wrócili jeszcze na "Profanation", żeby po zakończeniu go, ku uciesze gawiedzi, zagrać jeszcze jeden bez nawet pytania publiki. Tak więc dali łupia tyle ile było trzeba i starali się nie oszczędzać. Patrząc na wiek wokalisty, aż trudno uwierzyć, ze może mieć w sobie jeszcze tyle ikry.



  Po takim koncercie stwierdzam, że są zespoły, które trzeba zobaczyć, póki jeszcze mają siłę robić to co do tej pory robią na scenie, bo takich osób może zabraknąć. Taki był Incantation i cena tego koncertu była zdecydowanie nie wygórowana. Potężna dawka death metalu, z solidną rozgrzewką. Tutaj szczególne brawa dla Defeated Sanity, gdyż niemcy dają popis również jak trzeba. A i pogadać czy napić się bezproblemowo również można. Szkoda, że tyle tyrać do tego Poznania ciągle muszę, ale Left Hand Sounds jak i Knock Out Productions sprawdza się jak zawszę i gigi można polecać bez obawień.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Deicide "Overtures of Blasphemy" - Recenzja

Witchmaster, Embrional, Brüdny Skürwiel - 17 I, Liverpool - Relacja

Black Death Production - Wywiad