Doombringer "Walpurgis Fires" - Recenzja
Jeśli dopiero teraz
trafiliście na wzmiankę o tym projekcie, choć pewnie większości jest on już
znany z wcześniejszych demek; „Primeval Sorcery” (2008) i „Abhorrent Dreams of
the End” (2010), EP „Sevenfold
Pestilence” z 2012r. oraz longplay’a zatytułowanego „The Grand Sabbath” wydanego
w 2014 roku, to kilka podstawowych informacji warto zamieścić. Dla kochanych
czytelników wszystko!
Band z Polski, jakżeby inaczej! Dokładnie powstały w
Mieście Scyzoryków w 2007 roku. Jest to poboczny projekt członków Cultes Des
Ghouls (Old Coffin Spirit), Bestial Rides (Sadist – Old Coffin Spirit) i
Nocturnal Vomit (Tribes of the Moon). Wydają się w Nuclear War Now!
Productions. Tyle chyba wystarczy. Przejdźmy do sedna sprawy, czyli do ich najnowszego
albumu.
„Walpurgis Fires” zostało wydane na CD 7 marca, a
wersja winylowa LP będzie dopiero 15 kwietnia. Album został napisany na
przełomie jesieni 2017 i wiosny 2018. Zespół gra bardzo solidną muzykę, zawsze
brzmi inaczej i nigdy nie jest taka sama. O to chodzi, cenię sobie ten element
zaskoczenia, kiedy nie wiadomo jak zespół zabrzmi na kolejnych materiałach. Typowo,
dla większości muzyków tworzących muzykę metalową, mają wyjebane w zdanie
innych, są zaangażowani w muzykę w 100%, sami nagrywają i obrabiają swoje
kawałki, aby to ich satysfakcjonowało. Jak widać można im ufać, bo poziom jest,
trzeba przyznać, bardzo wysoki. W nowym albumie wszystko to widać i słychać.
Wokale są świetne, rolę gra tutaj duże doświadczenie wokalisty Old Coffin Spirit. Album zalewa
nas staroszkolną mieszanką death/black metalowego grania. Klimat rodem z lat 80-tych
i 90-tych. Przyznać muszę, że należę do osób, którym pierwszy album siada
lepiej. Szykując się do napisania tej recenzji przesłuchałam te albumy po kilkanaście
razy w ciągu ostatnich dwóch dni i muszę przyznać, że oba są zajebiste, jednak
pierwszy ma w sobie coś, co ciągnie mnie do niego bardziej. Gitary i perkusja
współgrają ze sobą zarówno w jednym jak i w drugim, jednak bardziej kupuje mnie
„The Grand Sabbath”. Czuć piekielne ognie.
Nie wiem, co mogę tutaj napisać więcej. Doświadczeni
muzycy, wysoki poziom grania, wycieczka trzy dekady do tyłu. Istna podróż w
czasie. Wiadomo, nie ma tutaj rewolucji, nie taki jest zamiar. Jest to kawał
dobrego i solidnego metalu, o taki nam chodzi. Bardzo dobrze, że chłopaki sami miksują
swoje płyty, dużo to daje, nie jest to takie czyste jak nieraz w przypadku
albumów miksowanych przez studio. Trzeba zwrócić uwagę na grafikę i okładki.
Bardzo pasują do całości, prezentują się wyśmienicie. Najbardziej kupują mnie
okładki z pierwszego albumu i drugiego demka. U mnie na pewno obie płytki (a
nawet obie cztery) często goszczą i będą gościć w odtwarzaczu. A czy wy
zakupiliście już swoje kopie tych zacnych ryków?
Tracklista:
- Into the Woodlands
- Agenda del Aquelarre
- Sworn to Malice
- Samhain Melancholia
- Stupor Infernal
- Briceia Chants the Spells
- Unnatural Acts of Flying
- Walpurgis
Odsłuch:
https://youtu.be/BK03hXWTUqI
https://youtu.be/BK03hXWTUqI
Do nabycia:
https://shop.nwnprod.com/products/doombringer-walpurgis-fires-cd
Komentarze
Prześlij komentarz