XX-lecie Bloodthirst - Relacja
Na to wydarzenie się trochę naczekałem i był to mój głowny cel na miesiąc marzec. Jak wyszło? Z pewnością mam co nie co do powiedzenia. Ale jak to się skończyło, tego to już nikt nie wie. Gdzieś ktoś powiedział, że Poznań miasto doznań. Jeżeli chodzi o alkoholowe, jestem w stanie potwierdzić. Pierwszym przystankiem było Ministerstwo Browaru. Drugim Żabka. Więc rozgrzewka już się działa. Zostańmy jednak przy tym jak już do Bazyla wkroczyć nadszedł czas. Zawszę narzekam na szatnie, bo coraz to nowsze regulacje wchodzą i teraz była opłata za odkładanie rzeczy do plecaka. Takie tam pierdoły. Ale niesmak pozostaje. W środku czekało już dużo dobroci i czasem żałuję, że wlazłem na dział z merchem, bo obstawione było równo, mimo, że Greg nie dotarł, to Old Temple czy Malignant Voices zagwarantowało, byśmy mieli gdzie siano pozostawić.
Przejdźmy jednak do sedna, mianowicie do Temple Desecration, gdyż oni rozpoczynali całą imprezę. Gości miałem okazję widzieć na zeszłorocznym ITA we Wrocławiu. Wtedy grali jeszcze tylko z demówek i brzmiało to spoko. Mało kto się jeszcze zespołem rajcował, dopiero po wydaniu debiutu, wszystkim się zachciało ich zobaczyć. I mają czego żałować, bo odsłuchanie w całości na żywo "Communion Perished" było świetnym przeżyciem. Cały ich wygląd na scenie, te wszystkie nagrania z jakiś opętań. Występ brzmiał jak całe spójne przedstawienie. Tutaj większość była już z debiutu i przyznam, że momentami potrafiło na scenie przynudzić. Zdarzyły się starsze rzeczy, utrzymane w tamtym klimacie, ale nie było tego kontekstu niestety. Niemniej, zespół i tak solidną pozycję na naszej scenie ma.
Kolejna przerwa, kolejna alkoholizacja i tym razem jeden z najgłośniejszych zespołów thrashowych w naszym kraju, którego fenomen chyba tylko mnie ominął. W przypadku Warfist zatrzymałem sie jakoś na demówkach, a potem to mi tak leciało koło ucha i szło dalej. Z tegorocznym albumem miałem identycznie. Co za tym idzie, na scenie mnie nie porwali. Również drugi raz widzę i po prostu support jak support. Ale widziałem, że wielu osobom przypadł do gustu, wiec można stwierdzić, że był to dobry strzał. Źle również nie grali.
Dla mnie to było już dobijanie się kompletnie, abym tylko jak najmniej pamiętał z tego koncertu. Poznań bardzo mi się udzielił, ale alkohol nie przeszkodził w odsłuchaniu jednego w moim mniemaniu z najlepszych polskich blacków, jakie miałem okazję słuchac płytowo jak i na żywo. Trzeba przyznać, że ze sceny był ogień, a chłopaki z Deus Mortem tylko zachęciły do najnowszego materiału, o którym jak to Sowa mówi "wkrótce" dowiemy się więcej. Ale goście i ich muzyka nie starzeje się, więc słabizny nawet nie oczekuję. Wypatrujcie tylko wydarzeń z nimi i przychodźcie choćby tylko dla ich występu. Choć raz w życiu warto zobaczyć, co na scenie potrafią zrobić.
Niby XX-lecie Bloodthirst, a to jest jedyny zespół, którego nie specjalnie pamiętam. I kogo bym nie spytał, ma podobnie. Więc, żeby nikogo w błąd nie wprowadzać, mogę powiedzieć, że było dobrze. Takie najlepsze są imprezy jak to mawiają.
Tak czy inaczej Left Hand Sounds nie zawodzi i organizacja na odpowiednim poziomie, u Bazyla tak jak u Bazyla, tym razem musze przyznać, że jeżeli chodzi o udźwiękowienie nie narzekałem na żaden zespół. Za taką cenę i co by nie patrzeć same solidne kapele, to dla mnie było i tak obowiązkowe. Kto był ten z pewnością potwierdzi. Tak więc metal i wódka. To się łączy, ale jak chcecie się skupić na muzyce, zostańcie przy piwie. Taki morał z tej relacji.
Komentarze
Prześlij komentarz