Popiół "Zabobony" - Recenzja



  Niczym feniks z popiołów zespół Popiół zreinkarnował się w niemal pełnym składzie. Świat obiegła informacja, że nakłądem Godz ov War Production powstanie debiut tego projektu, w którego skład wchodzą muzycy z Thy Worshipper. Więc tutaj dostajemy kontynuację tego, co zaczęli dwie dekady temu w połączeniu z tym co robią teraz. Tak więc wybiło, dnia 27 lutego światło dzienne ujrzała płyta ludzi, których nijak mi nie wyjdzie ocenianie choć trochę obiektywnie.

  Thy Worshipper ukształtował pewno moje spojrzenie na polski black w tamtych latach. Ten nowszy wykorzystujący głos Anny, teraz Moniki jest również wyjątkowym graniem, jednak chyba każdy rozumie sentyment i klimat, jaki zostawiał po sobie album taki jak "Popiół" czy demko "Tym z krainy cieni". I takie właśnie granie mieliśmy dostać na płycie "Zabobony". Czy jest to powiew starego Worshippera? Już od pierwszego utworu jakim jest "Wybiło", możemy uznać, że jak najbardziej. Ale powiedzmy co konkretnie na płycie otrzymujemy. Wszystko skłąda się na bardzo mistyczną i stonowaną muzykę. Połączenie black metalu z wykorzystaniem akustyków, połączenie szybkich jak i wolnych momentów, majestatycznie układa każdy utwór w zamkniętą kompozycję. Bardzo charakterystyczny wokal, któremu bliżej jest do płyty "Czarna Dzika Czerwień" co jest dość oczywistą rzeczą, gdyż minęło kilkanaście lat od wydania "Popiołu". Jednak jak najbardziej odpowiada mi to. We wspomnianym albumie Thy Worshipper właśnie brakowało mi tego, co mamy tutaj. Brak nudy czy wydłużających się dźwięków w połączeniu z utrzymaniem typowego dla nich klimatu. Gdyż właśnie, teksty, tytuły, sposób zaserwowania ich jest niepodrabialny. Wystarczyło przejrzeć tracklistę, a można było już wyciągnąć wnioski, kto za tym stoi. Utwory same w sobie mają skomplikowaną kompozycję, dzieje się tutaj dużo i nic nie wybija z rytmu. Osiem długich utworów, w którym każdy prezentuje coś innego, opowiada zupełnie inną historię nie dając się nawet odczuć, że jeden utwór trwa dłużej, a inny którcej. Ale to wszystko mówię o muzycę, w guście albumu z 1996 roku. Jeżeli chodzi o to, co jest bliższe takim płytom jak "Klechdy" to "Ojcze nienasz", "Chmury", "A kysz" idealnie się wpasowują w te właśnie klimaty. Jak miałbym powiedzieć, które utwory są najsłabsze, to bym te wymienił, gdyż najbardziej się dały we znaki swoją mozolnością, jeżeli można już jakąś było odczuć. Nie jest to efekt, który odczułem po pierwszym odsłuchu. Zdecydowanie nie. Po raz pierwszy słuchajac od początku do końca, materiał pochłonął mnie bez reszty.

  Nie potrafię wymienić wad tego albumu, jeżęli chodzi o wykonanie. Co do samych utworów, nie możemy powiedzieć, że jest to kontynuacja "Popiołu", czy też kalka z Thy Worshipper. Tak się po prostu nie dało. Mamy coś na pograniczu, utrzymane w klimacie, do jakiego muzycy chcieli powrócić. Dla wszystkich słuchacz tej muzyki od lat, jest to z jednej strony powiew świeżości, a z drugiej nostalgiczny powrót. Abum, który ze mną wygrał i nawet nie będę próbował go oceniać. Ciężko na coś patrzeć, skoro z góry już wiadomo, że mi się ten album spodoba. Kto wie, o czym mówię, już dawno się zainteresował "Zabobonami", albo czeka u niego w kolejce. Kto nie, ten też powinien spróbować, gdyż jest to solidny kawał historii.

Tracklista:


  1. Wybiło
  2. Gdy słońce zgaśnie
  3. Wilcze jagody
  4. Ojcze nienasz
  5. Chmury
  6. A kysz
  7. Umarli
  8. Czerń

Do nabycia:
http://godzovwar.com/shop/pl/glowna/2065-popiol-zabobony.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Deicide "Overtures of Blasphemy" - Recenzja

Witchmaster, Embrional, Brüdny Skürwiel - 17 I, Liverpool - Relacja

Black Death Production - Wywiad