Prav "Satya​-​Yuga Avant​-​Garde" - Recenzja


  Na pierwszy rzut oka niby taka płyta, którą zazwyczaj unikamy jak widzimy w lokalnym labelu. Ni to nie wygląda fajnie satanistycznie, takie dziwne, niby ludowe, a jednak hinduistyczne. Nie ma co ryzykować. Tak przynajmniej ja w moim czasie bycia ignorantem bym pewnie zareagował. Ale raz, jest to takie Cult of Fire bardzo mocno, to widać. Dwa, to nie jest pierwszy album zespołu Prav. Mimo tego o dziwo jakoś nie dotarł on do mnie lub wyparłem go ze swojej świadomości jak się natknąłem. Chyba coś źle śledzę, bo jak się okazuje, jest to twór tych samych co maczają palce przy kilku cenionych przeze mnie projektach, czyli Wędrujący Wiatr, Stworz i Kres. Mieszanka musi być w takim razie dobra. Nikogo też nie powinien dziwić fakt, że płyta została wydana przez Werewolf Promotion. Skoro obawy rozwiane, można przejść do muzyki.

  Nikogo nie zaskoczę, ze mamy tutaj do czynienia z blackiem. Jednak nie takim na pierwszy rzut oka jakim mogliśmy się spodziewać. Co do całej wizualki, otoczki płyty, czy liryki, nie będe się wypowiadał, do jednych przemawia bardziej, do drugich mniej. Mnie to w ogóle nie wadzi w odbiorze muzyki. Głównie też z powodu tego, z jakich zespołów znane są osoby uczestniczące tutaj. Więc od czego można zacząć. Nie uda mi się napisać niczego nie porównując do innych ich projektów, ale za razem także, nie uda mi się uniknąć porównania, do Cult of Fire z naszej południowej granicy. Już nie tyle samam stylistyka, ale elementy wykorzystane w muzyce są bardzo podobne i nie da się ukryć, że jest to taka jakby polska odpowiedź na czeski zespół. Jednak ja się zwrócę bardziej do fanów trzech powyżej wymienionych. Pierwszą osobą, która powinna być całkiem rozpoznawalna na naszej scenie, jaką jest Wojsław, który się udziela wokalnie w kilku jeszcze innych projektach. Ale jakby ktoś mi powiedział, że to on gardło tutaj zdziera, to przy pierwszym odsłuchu bym się nie pierdolnął absolutnie. Ani to poziom Kresu czy Stworza nie jest, a za razem Wędrującego tym bardziej. Zupełnie coś pomiędzy. Taki niby wyraźny, ale jednak na tyle stłumiony, że trzeba mocno się wsłuchać, a i tak mało kto tekst tutaj rozpozna. Mimo, że losowe wrzaski to to nie są. Zwyczajny growl poprowadzony niskim barytonem, w stylu pana W. jednym wokal może wejdzie od razu, drugim może trochę później, kwestia gustu. Jednak przypuszczam, że prędzej czy później wejdzie każdemu. Mnie osobiście wlazł od razu. A jak się trzyma sama muzyka? No tutaj to już dużo zabawy miał M. Perkusja nie zdziwi nikogo, ze automat i tutaj nie można powiedzieć o niej za wiele więcej. Po prostu jest. Ale co do reszty. Jest mnóstwo melodii. Tak jak było to w zamierzeniu zgaduję. Taka w kierunku Kresu lub Fall w jednym. Do tego dodajmy masę dodatków, jak np jakiś bęben niczym ludowy, lub dzwonki czy inne drobiazgi około folkowe. Te dodatki nie są tylko zbieraniną dźwięków, które by miały nadawać tradycyjny klimat, takie tanie tricki czy coś. Nic z tych rzeczy. Te dźwięki są integralną częścią i np momenty w których są dajmy na to jakieś dzwonki, nie mogą one istnieć bez rifów z nimi występujących i na odwrót. Nic nie jest na siłę i bez powodu. Wszystko to składa nam do kupy ponad 30 minut blacku, za razem mistycznego jak i ludowego. Mieszanka po trochę wszystkiego co robia wykonwacy. Mnóstwo wciągających momentów jak w "Słońce i Piorun". Człowiek wtedy już wie na czym stoi. Mało solówek, dużo klimatu, przemieszanych dźwięków w jedną spójną całość. Klimat można by zgarniać szuflami.

  Z początku bym nie powiedział, że to może być ich projekt, z czasem i następnymi odsłuchami, to zadje się jednak być to co mogli by nam właśnie zaserwować. Nie jest to żaden majstersztyk i bywały zdecydowanie lepsze albumy. Wokal jest jak najbardziej na plus, gitary mają takie momenty, że można się spuszczać, a z drugiej strony takie, że można ziewnąć. Zdecydowanie nie jest to generyczny black metal, a dla osób ceniących sobie takie kapele jak Stworz czy Kres, to warto sprawdzić. Nie mówiąc już o tym, że klimat Cult of Fire unosi się całą płytę, taki lokalny hinduizm bym powiedział, to tym bardziej warto sprawdzić tę produkcję. Płyta dojrzewa z każdym odsłuchem.


Tracklista:
  1. Sadhana
  2. Eja! Eja! Alala!
  3. Indra - Wrythra
  4. Słońce i Piorun
  5. Satya-Yuga Avant-Garde
  6. Totalna wojna przeciwko degeneracji
Ocena 4.0/5


Do nabycia:
http://werewolf-webshop.pl/pl/produkt/prav-satya-yuga-avant-garde

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bestiality "Endless Human Void" - Recenzja

Kły "Szczerzenie" - Recenzja

Black Death Production - Wywiad