BlackHorns "Rise of the Infernal Sorcery / The Oath" - Recenzja


  Z jaką to surówką przybywa tym raze Putrid Cult? Nie częśto się zdarzają materiały z tej części świata, mianowicie ameryki północnej, pod tym szyldem. Ale jak już się zdarzają, jest to pierdolnięcie klasy piwnicy i zbutwiałej szopy. Nie pierdolił się, wiedział, że może być nie dosyt muzyki, tak więc zamiast jedyny pełniak wydany przez amerykanów pod tytułem "Rise of an Infernal Sorcery", trwający niecałem pół godziny, dostajemy także kilkanaście minut dogrywki w formie jednej z demówek zatytułowanej "The Oath". Jedno surowsze od drugiego, a to wszystko w cenie jednej płyty.

  Pierwsze osiem utworów z "Rise of an Infernal Sorcery" to klasyka sama w sobie. 27 minut typowego black metalu, który zajeżdża momentami deathem, dając nie małe wrażenie, że inspirowali się takimi tworami jak Blasphemy. Jednak to mnie jakoś po tych rejonach nie dziwi, nie są to melodyjne popierdółki, a warczenie zarzynanej kozy w piwnicy i perskusja jak gąsienica. Chwila jakiegoś inkantacyjnego intra "Accepting the Infernal Masters" przez niecałą minutę i zaczyna si.ę blackowo bestialska sieczka już w kolejnym utworze "In Nomine Diaboli". Muzyka kwintesencją skurwysyńskiego i szatańskiego blacku w amerykańskim wykonaniu mieszanki deathowej. Niskie, burczące i krztuszące, stłumione wokale połączone z jakimś mechanicznym echem do pary. Z gitarami piłującymi black/deathowe riffy i perkusją, stąpającą ciężko i solidnie na pierwszym planie, łopocząc tak jak lubimy. Dużo mówię dobrego, ale ma to swoje dwa końce. Panuje istny chaos i panowie położyli lachę na poprawki, nagrali surówkę i taką pierdolnęli. Nie raz i nie dwa można usłyszeć błędy w kompozycji, ale to tylko dla przyzwyczajonych w takim rodzaju jazdy. Na ogół jednymten chaos siądzie, drugim trochę mniej. W przypadku za to drugiej części płyty jaką jest "The Oath" to już trochę inna para kaloszy. To już jest coś co Putrid sobie ostatnimi czasami upatrzył. Nagranie na miarę najbardziej obleśnej piwnicy. Najciemniejszego strychu i najchujowszego sprzętu do nagrań. Jak wcześniej mieliśmy do czynienia z wokalem, który buczał gdzieś w tle, tak tutaj to już jest surowy, przesterowany jazgot utrzymany w poprzedniej formie. Po prostu brzmi dużo bardziej surowo i diabelsko. Gitary to jeden wielki black/deathowy przester z którego możemy wyłapać jedynie motywy przewodnie i nie jednokrotnie akompaniament perkusji przypominający momentami motywy punkowe, czyli coś, do czego war metal nas nie raz przyzwyczaił. Raz brzmi to jak o garnki i patelnie, a raz jak o kartony, jednak w dobrym tego słowa znaczeniu. Bo jeśli mam być szczery, to taka właśnie surowizna odpowiada mi najbardziej. Black w najbrudniejszej formie.


  Dużo chwalę, a to dlatego, że takie gówna właśnie bardzo lubię. Jednak też nie jest bez wad. Jedną z bardziej uderzajacych i zawszę srogo mnie wkurwiających, to głośność. Japierdole, jak można zrobić pierwszą część ciszej, a w drugiej tak dopierdolić volume, że głośniki w pierwszej chwili się zatrząsą. Dźwiękowo jest nierówno. To, że nie jest to nic specjalnie nowego i usłyszmy w wielu zespołach tego typu muzykę, nie muszę chyba wspominać. Ale odkopywanie takich rogaczy zawszę cieszy. Więc jak nie ma się pomysłu, a chęci na odrobinę bestialstwa są, nie ma co dłużej zwlekać. Pozycja godna polecenia dla tych co trochę zamętu lubią.

Tracklista:
  1. Accepting the Infernal Masters
  2. In Nomine Diaboli
  3. Satanic Devotion
  4. Soaked In Pigs Blood (And Ready For Ritual)
  5. Rise of the Infernal Sorcery
  6. Slaughter At Eucharist
  7. Ritual Chaos
  8. Evocation of Darkness (Blood + Vomit)
  9. Unchained
  10. The Oath
  11. Warrior of Satan
  12. Infernal Fires
  13. Triumph of the Goat
  14. Chalice on the Altar
  15. Black Mass Consecration
Ocena 4.0/5


Do nabycia:
https://www.putridcult.pl/blackhorns-rise-of-an-infernal-sorcery-the-oath-p-2730.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bestiality "Endless Human Void" - Recenzja

Kły "Szczerzenie" - Recenzja

Black Death Production - Wywiad