Hatefrost "Frozen Land" - Recenzja



  Z Hatefrost miałem już raz styczność, przewinął się jeden kawałek na krążku "Hate Generation" i  było tam na tyle bandów, które wcześniej znałem, że ten jeden utwór nie zrobił mi wielkiej różnicy i nie utkwił w pamięci. Tym razem trafiło do rąk moich CD poświęcone tylko temu tworowi. Logo i okładka zapowiada mocny hołd w kierunku takim jak Darkthrone, lecz jakby nie patrzeć, w undergroundzie mamy parę zespołów o podobnym motywie. W środku teksty do kawałków, pomalowana morda muzyka, czyli możemy już bez odsłuchu zgadywać, że jest to solowy projekt BM. Więcej informacji o tym co, jak i gdzie nie otrzymamy, pozostaje to dla wtajemniczonych. Natomiast krążek to jest EPka, trwająca lekko ponad 15 minut, składająca się na 2 utwory, intro i outro. W całości wydane przez Hell is Here.

  Więc, co ta mroźna nienawiść ma w środku? Żadnych fajerwerków, żadnej avant-gardy, żadnych wytrysków, czy innych melodyjek. Czysty, klasyczny i surowy black, dający skojarzenia z norweskim. Na pierwszy rzut dostajemy prawie 3 minuty intra, wprowadzającego nas w północny klimat zawieruchy, żeby potem tę zawieruchę rozpocząć. Co do samych sekwencji obu utworów, widać, że kuje z tego lodu, prawdziwy, niczym nie zbrukany, agresywny black metal. Gdy słyszymy wokal, to drze się, jakby to robił całe życie, a płuc dawno się pozbył. Perkusja da się wyczuć, że jest automatem, jednak nie odbiera ona ani grama przyjemności z odsłuchu. Utwory są na tyle rozbudowane i skonstruowane w taki sposób, że jest tam miejsce na przyśpieszenia i na zwolnienia. Agresji, jak i mizantropii nie brak. Jednak to jest też największa wada materiału. Gdy intro się zacznie ciężko jest wyczuć jeden kawałek od drugiego, a jak już zaczniemy się w muzykę wkręcać, dostajemy ponad 2 minutowe szumy zimy, wiatru i północnej burzy składające się na outro.

  Nie za wiele o tym można powiedzieć, bo nawet nie za wiele tutaj znajdziemy. Muzyka szczególnie mocno nie zapada w pamięci, jest to czysta klasyka. Za dużo się też nie nasłuchamy, więc albo czeka nas syndrom "repeat", albo szybko rzucimy w kąt i zapomnimy. Nie mniej muzycznie jest to wysoki poziom i czuć, że nic innego w życiu nie powinien robić, jak szerzyć nienawiść wraz z kolejnymi materiałami. Właśnie, kolejnymi materiałami. Tutaj pozostaje czekać, co nowego jeszcze powstanie pod tą nazwą. Jeżeli dostaniemy taki sam, tylko tym razem pełny talerz tej surowizny, będzie do czego wracać szaro burą, zimową porą. Jeśli jesteś maniakiem takiego grania, wydawca wiele sobie za płytę nie woła, a materiał zapewni Ci kwadrans, dobrego nienawistnego blacku. No i zimy. Mroźnej krainy. To widać i słychać. Wieczna zima... Aż nie wypada tego słuchać taką porą roku, haha.

Tracklista:


  1. Intro
  2. Frozen Land  
  3. Eternal Winter
  4. Outro
Ocena 3.0/5


Strona Wydawcy:
http://hellishereprod.blogspot.com/

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bestiality "Endless Human Void" - Recenzja

Kły "Szczerzenie" - Recenzja

Black Death Production - Wywiad