Pagan Forest / Pure Pagan Craft "Pure Pagan Art" - Recenzja
Poganizm przejawiany w black metalu jak zawsze wiecznie żywy. Na ruszt tym razem idzie pogański las wraz z czystą słowiańską sztuką. Pagan Forest jest formacją, która ma już swoje lata. Założona w 1995 roku ma na swoim koncie w zasadzie tylko demka, a to, co otrzymujemy na płycie po tej stronie krążka jest remasterem "U stóp Księżyca me ciało utkwiło" z 1997 roku. Natomiast Pure Pagan Craft to coś nieznanego, nagranego przez niemal tych samych gości w roku 1996. Z tą różnicą, że za garami Mróz, a nie Weles. Album trwa blisko 50 minut, a wypuścić na świat powiew starego lasu zdecydował się Hell is Here Production pod koniec lutego tego roku.
Zaczynając od Pagan Forest, dostajemy na początku intro zatytułowane "Pogański Las", które jest taką typową przedmową, nawoływaniem do bogów, wszystko to w doniosłej, okraszonej burzą formie. "Dzień" się rozpoczyna i już na sam początek dostajemy dźwięki klawiszy, które brzmią tak archaicznie, że aż przypominają się lata 90-te. Wszystko to w połączeniu z surową blackową formą. Wokal nie szczędzi gardła, riffy, mimo że surowe, nie są pozbawione melodii. "Noc" prezentuje się w podobny sposób, jednak jest to bardziej ponury utwór, w którym znajduje się pełno bardziej ponurych klawiszy i dziwnych mistycznych inkantacji przeplatanych z wokalem wprowadzając istny stan hipnozy. Wokale nawet są bardziej skrzekliwe. Słowem, intro i dwa utwory, a człowiekowi daje to takie uczucie, jakby wyjął płytę ze strychu nie odkurzaną od co najmniej 20 lat.
W Pure Pagan Craft już pozbyto się pięknego mistycznego klimatu i rozpoczynając utwór "I wzburzony zostanie ocean mych ciemnych myśli" już rozpoczyna sie blackowa łupanina, gdzie od wokali wieje zimny, stary powiew, a od riffów północna wściekłość. Dopiero w przypadku "I odejdzie życie" wracają klawisze, tempo zwalnia i dostajemy utwór, który przypomina nam, że słuchamy tworu stworzonego w pogańskich sercach. Muszę jednak zamarudzić. W "I zapanuje pustka" jakość dźwięku wydaje się być obrzydliwie tandetna. I nie byłoby to dziwne, jednak patrząc na całość i na to w jakich latach zostało stworzone, było zaskakująco dobrze. Ten utwór jednak krzyczy, że piwnicy nie opuścił. Żebyśmy nie mieli za mało podróży w czasie ostatnie dwa utwory zostały przygotowane w 1998 roku. I co mnie zaskakuje, im dalej w album tym wokal jest bardziej agresywny, jak i zarazem lepiej zrozumiały. Prócz blackowego grania jest tutaj tak jakby więcej duszy. Czuć, co to są za czasy. Jest zabawa klawiszami, melodią i przemowami, lecz nadaje to właśnie niesamowitego klimatu, który przenosi w przeszłość. Jak dla mnie, najciekawsza część tego krążka.
Nie jest to płyta dla nowego odbiorcy, a jedynie ukłon dla tego starego. Ani starsi zatwardziali metalowcy nie znajdą tutaj niczego dla siebie, ani młodziaszki słuchający thrashu. To jest skierowane dla tych, którzy pamiętają, jak to kiedyś się robiło w piwnicy muzykę przeciw wszystkiemu. Jeżeli należysz do osób, które mają chęć poczucia odrobiny nostalgii, zajmiesz sie tą płytą z przyjemnością. Do całej reszty to po prostu nie trafi. Nie da się ukryć, że takie płyty ukazują się tylko i wyłącznie z pasji. Raczej majątku wielkiego nie da się zbić, lecz kult utrzymać już szybciej.
Tracklista:
- Pagan Forest - Pogański las
- Pagan Forest - Dzień
- Pagan Forest - Noc
- Pure Pagan Craft - I wzburzony zostanie ocean mych ciemnych myśli
- Pure Pagan Craft - I nadejdzie dzień ostateczny
- Pure Pagan Craft - I odejdzie życie
- Pure Pagan Craft - I zapanuje pustka
- Pure Pagan Craft - W trzewiach gór lodowatych
- Pure Pagan Craft - Dzień ostateczny
Ocena 3.0/5
Odsłuch:
Strona Wydawcy:
http://hellishereprod.blogspot.com/
Komentarze
Prześlij komentarz