Ignis Inferni "Empire of the Black Sun" - Recenzja



  Po raz drugi zmierzam się z kapelą z Nowego Targu. Jak widać w tym mieście jest deficyt muzyków, więc goście z Rotten Age także maczają tu palce. Demko ukazało się w roku 2014, a rok później poszło na CD za sprawą Hell is Here. Otrzymujemy lekko ponad 20 minut prostego black metalu, z czego 4 utwory w wykonaniu muzyków, a piąty to cover Arkony, dokładniej "Przyszły zdrajca chrześcijańskiej masy".

  Żadnych nowych materiałów, poza tym demkiem, Ignis Inferni się nie doczekał. Mogę przypuszczać, że jak to w przypadku standardowego projektu czarnego metalu bywa, czasem coś tam pod nazwą powstanie, aby sobie w czeluściach pozostało, a muzycy mogli zająć się innym projektem. Tutaj akurat ewidentnie widać, że woleli skupić się na Rotten Age, choć możliwe, że Ignis Inferni zostanie jeszcze reaktywowany, nie mnie tutaj prorokować. Ale jak się muzycznie prezentuje "Empire of the Black Sun"? Jest prosty niczym drut kolczasty. Nie ma żadnych udziwnień, melodyjek, ambientów, klawiszy czy innych tego typu rzeczy. Nie ma nawet intra czy outra. Startujemy z buta i w ten sam sposób kończymy. Mógłbym nawet rzec, że jest tutaj lepsze granie niż w przypadku Rotten Age. Pierwszy pełniak RA był, jak dla mnie, przedziwniony. Tutaj nie ma nudy, czuć klasykę i północny wiatr z dużą dawką nienawiści. Riffy są znajome, nie ma żadnej nowości, a to będzie ten materiał coraz głębiej zakopywać pod ziemię, bo nie oszukujmy się, ale jak często się zdarza, że takie blackowe wybryki trafiają na dłużej do pamięci słuchaczy czy na ich półki? Co do wokalu, muszę przyznać, że również wypada ciekawiej niż w Rotten Age. Jest bardziej surowy, wyraźniej wyharczany i lepiej strawny. Perkusja trzyma dobry poziom, tutaj się nie zmienia. Cover jest o tyle fajny, że słucha się go zupełnie inaczej niż oryginał, takie lubię. Za to, jak już wspominałem, nie ma tutaj żadnej nowości, więc muzka odradzana dla tych co mają wrażliwe uszy. Chcą robić black metal i chuj. Słuchaj albo wracaj do piaskownicy.

  Ponad 20 minut blackowej sieki. Bez pierdolenia i udziwnień. Nie ma tutaj nic oryginalnego ani odkrywczego. Goście byli młodzi, zrobili taki wybryk i całkiem im wyszło skoro do tej pory nie przestali bluźnić. Sukcesów na dużej scenie im nie wróżę, jednak zobaczył bym z ciekawości w jakimś klubie jak młócą.

Tracklista:


  1. Empire of the Black Sun
  2. Era epidemii kłamstw
  3.  Pogarda dla krzyża
  4. Zmierzch wiary
  5. Przyszły zdrajca chrześcijańskiej masy (Arkona cover)
Ocena 3.0/5

Odsłuch:

Strona Wydawcy:
http://hellishereprod.blogspot.com/

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Deicide "Overtures of Blasphemy" - Recenzja

Witchmaster, Embrional, Brüdny Skürwiel - 17 I, Liverpool - Relacja

Black Death Production - Wywiad