Demonic Temple "Incrementum" - Recenzja



  Z głębi świątyni jak i aż trzech wytwórni: Putrid Cult, Dark Horizon i Deviant Records, wyłonił się drugi pełny album Demonic Temple "Incrementum". Na następcę "Chalice of Nectar Darkness" nie przyszło nam długo czekać, bowiem ten sakrament ukazał się rok później. Sześć bluźnierczych rytuałów, dokładnie tyle samo, co poprzednio, a sam materiał trwa 34 minuty. Jest nieco ponad 2 minuty dłuższy od zeszłorocznego. Nie przestali siać pożogi tworząc black metal, ale obrali w tym trochę inny kierunek.

  Chyba nie byłem jedyną osobą, która czekała na ich kolejne wydawnictwo. Tylko nie bardzo wiem, na co czekałem. "Chalice of Nectar Darkness" zaserwował Nam bardzo gęsty, tłamszący, smolisty i pełen gruzu black metal. W "Incrementum" odbili w zupełnie innym kierunku i zamiast sypać dymem i popiołem, leją siarkę i sypią iskry. Sam początek "Mystical Wind (Black Light)", na który składa się instrumental, bębny i dźwięki deszczu, nie zapowiada tego z czym mieliśmy do czynienia wcześniej. Po tych kilku sekundach rozpoczyna się muzyka na tyle intensywna, że potrfi wprowadzić słuchcza w trans i jeżeli dobrze się wsłuchać, może on trzymać aż do samego końca płyty. Riffy są bardzo siarczyste, a wokale czyste, mniej stłamszone, jak to w przypadku debiutu, nawet bardziej doniosłe. Wszystko zajebiście hipnotyzuje, ale jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Tego typu linia dźwiękowa jest jakaś taka bardzo Watainowa. Fragmentami nawet, dałbym sobie rękę uciąć, słychać podobieństwa do ostatniego albumu Behemoth. Nie da się ukryć, że tego typu granie bardzo dobrze wchodzi jak i się sprzedaje. Można jedynie się zastanawiać, czemu zmienili formę, która wcześniej zdobyła słuchaczy. Jednak patrząc już z perspektywy tylko tego dzieła, po pierwszym odsłuchu rozłożyło mnie na łopatki. Za drugim razem zauważyłem parę zgrzytów, jednak one zupełnie nie przeszkadzały. Przy następnych było podobnie. Muzycznie jest intensywnie, wściekle, nie porzucając przy tym rytualnego czy wręcz sakralnego klimatu. Bardzo klimatycznych wokali, inter do każdego kawałka, agonalnych krzyków, które się pojawiają między innymi w utworze "Sanctus Ignis". Nadają one demonicznego ducha tej płycie. Jedyna rzecz, do której mógłbym się faktycznie przyczepić to jest perkusja. Jest ona bardzo nierówna. Na ogół stoi gdzieś obok gitar podkreślając całość, a najbardziej fragmenty bez wokali. Momentami bywa jednak dosłownie wkurwiająca. Nie w każdym utworze tak jest, do głowy mi przychodzi fragment "Mystical Wind (Black Light)", gdzie dosłownie, próbowałem się skupić na wokalach czy na riffach, to po prostu nie byłem w stanie, bo aż mi łopotało we łbie.

  Demonic Temple to zespół, który został natchniony przez samego diabła. Dla niektórych jest to ścieżka, w którą powinni pójść, a dla innych krok w tył i porzucenie tego, co było dobre w debiucie. Lecz mogę już na pewno powiedzieć, że ta płyta ma większą szansę wybić się gdzieś dalej. "Chalice of Nectar Darkness" był bardzo gęsty i ciężki, a "Incrementum" jest dużo bardziej strawne. Mimo małego zgrzytu, uważam tę płytę za jedną z lepszych pozycji blacku z naszego podwórka w tym roku i będę wracał do niej często. Też bym zapomniał, należy się uznanie dla M., gdyż to on naskrobał tę okładkę, która idealnie oddaje charakter tej płyty. Po cichu liczę, że przy okazji wydania trzeciego albumu zaskoczą nas jeszcze czymś innym. Byle tylko tytuł w imię diabła pozostał i będzie dobrze. Solidna pozycja.

Tracklista:


  1. Mystical Wind (Black Light)
  2. Sanctus Ignis
  3. Hymn to Pan
  4. Manifest of Lightning Souls
  5. Devotion for the Serpent Glory
  6. Transformation Path
Ocena 4.5/5


Do nabycia:
https://www.putridcult.pl/demonic-temple-incrementum-p-1644.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bestiality "Endless Human Void" - Recenzja

Kły "Szczerzenie" - Recenzja

Black Death Production - Wywiad