Horns "Czerń" - Recenzja
Czarny krążek "Czerń" wypluty w Zielonej Górze zawitał w końcu na scenę. Minęły trzy lata od wydania demka "Czarcie Żebro", do którego z chęcią wracam niejednokrotnie. Muzyka niczym zew diabła i nienawistna manifestacja. Za to w pełniaku, którego wyczekiwałem, jest więcej czerni i mroku niż ognia i diabła. Płyta została wydana za sprawą Heidenwut Productions jak i rodzimego Lower Silesian Stronghold. Wydane na nienajgorszej jakości digipaku w odcieniach czerni i bieli, aż idzie depresję złapać. Dostajemy 8 kawałków, w tym intro i outro. Całość trwa ponad 45 minut.
W jaki sposób Horns maszeruje ku zagładzie? Stąpa dużo pewniej i rozważniej. Muszę przyznać, że spodziewałem się większej ilości agresji i szybkich tonów. Dużo jest takich, co zwalniają tempo jak w przypadku "W otchłani diabelskiego robowca" (W ogóle zastanawia mnie czy tak to miało być, czy ktoś tutaj nie nacisnął "g" i tak już zostało...) czy "Mściwy gniew martwoty". Do bardziej agresywnych utworów można byłoby podpiąć "Rządy krwawego opętania". Co do wokalu nie będę się czepiał, brzmi on tak samo jak na demku. Ryczy w tak przejmujący sposób, że o czymkolwiek by nie śpiewał, brzmiałoby to brzydko i paskudnie. Teksty idą dalej w tym samym kierunku, czyli są w pełni po polsku, przepełnione prawdziwy bluzgiem wymierzonym w kierunku świata, religii i ludzkości. Co do riffów, to nie są to siarczyste ciosy, a bardziej dźwięki mizantropii. Otrzymamy także więcej melodii, jak i trochę smaczków np. w postaci kobiecego głosu w utworze "Krocząc wilka droga, gdy pełnia wzywa". Dzieje się na pewno więcej niż w "Czarcie Żebro", choć jak słuchałem "Rządy krwawego opętania" miałem wrażenie, że już to gdzieś słyszałem. I nie pomyliłem się, gdyż czuć tutaj podobieństwa w brzmieniu innej Zielono Górskiej formacji Mystherium, w której to grają Z. i M.. Nie mnie tu oceniać, który zespół, od którego motywy z ostatnich płyt czerpał. Prawdopodobnie zostały tworzone w tym samym czasie i tak jakoś wyszło. Na samo intro i outro dostajemy bardzo podobny element. Nastrój wprowadzający w koniec wszystkiego i dźwięk przypominający róg.
Jest to dalej ten sam dobry Horns, trochę mniej wściekły, ale nadal ten sam. Nie zaprzestają gnębienia ludzkości i nawoływania samych piekieł. Mieli więcej pomysłów na pełny album, wykorzystali więcej potencjału niż w przypadku demka. Gdzie demo sprowadzało nas w sam wir piekieł, tutaj mamy do czynienia z zastygłą lawą. "Czerń" jest jak najbardziej czarna.
Tracklista:
- Intro
- Rządy krwawego opętania
- Mściwy gniew martwoty
- Krocząc wilka droga, gdy pełnia wzywa
- W otchłani diabelskiego robowca
- W ciemność stracony
- Czerń
- Outro
Ocena 4.0/5
Do nabycia:
http://www.metalshop.cba.pl/index.php?id_product=5473&controller=product&id_lang=1&search_query=Horns&results=7
To jest kolejna świetna plyta (obok np nowego Deep Desolation), która umknie w natłoku modnisiowatego post blacku lub też pseudo szatańskiej sieki.
OdpowiedzUsuń