Haunted Cenotaph "Haunted Cenotaph" - Recenzja


  Kolejny rok to i kolejny Haunted Cenotaph musiał się pojawć. Co prawda EP, więc materiał za długi nie wyszedł, ale zrozumiałem jest, że chłopaki mieli przestój związany ze zmianami w składzie. Nie próżnują, ale na pełniaka przyjdzie Nam jeszcze poczekać. Kolejne 5 utworów, niecałe pół godziny powolnej zagłady. O wydaniu nie ma co się za wiele rozwodzić, bo jest to niemal to samo o mieliśmy w przypadku poprzednika "Nightmares from Beyond" wydawanego także przez Fallen Temple.

  Przyznam się szczerze, że materiał leży u mnie od dawna. Czasem jak mam taki przestój w mózgu to odstawiam sobie płytę i z czasem zazwyczaj siada. Tutaj takie odetchnięcie również się przydało, bo jest gęsto. Na pewno bardziej niż było. Zaczynając od początku, demo "Nightmares from Beyond" było dobrą płytą. Nie wybitną, ale dobrą. Ot taki death metal, z dużą domieszką doomu i powiewem lat 80tych. Tym razem postanowili z tym słowem "doom" zrobić prawdziwy użytek i dostaliśmy muzyke zagłady, jakiej mało kto się spodziewał, wnioskując po dość wahających się ocenach płyty. Nie zrezygnowali z inspiracji, w sumie w tych czasach o to ciężko, stare dokonania Asphyx czy Hellhammer usłyszycie i nie dziwota, ale jest w tej płycie coś, czego dawno na naszym rodzimym poletku nie słyszałem. Niesamowity ciężar muzyki. Jest w kurwę wolno jak i w kurwę gęsto. Poprzednik oferował zbalansowany materiał, serwujący od szybkich po bardzo wolne brzmienia, więc taki trochę udawany ten doom był. Teraz to już jest pełną gęba, bo przyśpieszone tępo tak na prawdę usłyszeć można w góra dwóch kawałkach. I normalnie było by to dla mnie plusem, ale uzyskać muzykę wolną, gęstą i transową nie jest zbyt łatwo. Przynajmniej na tyle, by utrzymać uwagę słuchacza do samego końca. "Haunted Cenotaph" w pełni tego nie osiągnął. Zbyt często niektóre partie mogą doprowadzić wręcz do znudzenia, a od brzmienia bije niemal to samo, co w poprzedniku. Poważnie, jakbym słuchał demka, tylko, że w wolniejszy sposób. Weźmy na to sam tytułowy utwór. Miał być długi, powolny, wręcz wymęczający. Po co było dodawać w środku niego partię niczym zakrawającą o punk, rozjebując całkowicie konwencję. Kierunek obrany przez muzyków jest dobry, powinni iść dalej w powolne i przytłaczające brzmienia, ale mniej wybijając z rytmu, nie wprowadzać typowego "death metalowego chaosu", wciągając muzyką niczym trans.

  Dobrze, że zdecydowali się stworzyć EP, a płyta nie wyszła nie wiadomo jak długa. Jeżeli wiedzą w jakim kierunku chcą podążać, a Nam zaoferować prawdziwą muzykę zagłady, każda kolejna płyta będzie szlifem do osiągnięcia tego brzmienia, które w kraju nad Wisłą jest ciężko odnaleźć. I tego ekipie z Rzeszowa życzę i oby kolejny materiał był tylko lepszy. Chrzanić trzymanie się ram tworzenia muzyki bezpiecznej, o której każdy powie "hołd latom 90tym" czy tam innym. Osoby nastawiające się na death metalową siekę, przejdźcie dalej, bo tutaj tego nie znajdziecie. Za to ci, którzy doom odbierają jako powolną i ropiejącą zagładę, dajcie "Haunted Cenotaph" szansę.

Tracklista:
  1. At the Gates of R'lyeh
  2. Haunted Cenotaph
  3. Into the Realm of Thanatos
  4. Rites of the Undead
  5. March of the Damned
Ocena 3.0/5


Do nabycia:
https://shop.fallentemple.pl/haunted-cenotaph-haunted-cenotaph-cd-p-6969.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bestiality "Endless Human Void" - Recenzja

Kły "Szczerzenie" - Recenzja

Black Death Production - Wywiad