Grave Circles "Tome I" - Recenzja

 

Wydawca: Werewolf Promotion

  Przyzwyczajony już do rodzaju płyt jakich mogę się po tym labelu spodziewać, włożyłem płytę bez jakiś większych zastanowień. Czekałem na obskurny black prezentujący najciemniejsze zakamarki piwnic i wokal rodem z północy. Jednak duet z Ukrainy mnie zaskoczył i to nie mało.  Pewnie nigdy bym nie usłyszał o tym debiucie, gdyby nie lokalny label, który wręcz podstawił tę płytę pod nos. I bardzo dobrze, oby więcej takich, a nie będę czuł przesytu.

  Grave Circles ukazało się już w 2017 roku, my mamy styczność na naszym rynku z tą płytą od niedawna. W momencie kiedy piszę tę recenzję, można już odsłuchać nowszą płytę zatytułowaną, jakby ktokolwiek się jeszcze nie spodziewał - "Tome II". Jednak zabieg wydawcy sprawia, że prawie połowę następnej płyty może odsłuchać już tutaj. Sama EP i pierwotne trzy utwory trwają jakieś 18 minut, całość płyty za to jest dwa razy dłuższa. Trzy ostatnie numery, są kawałkami live, które ukazały się w pełnej wersji w "Tome II". Ale jakość jak i wycięte dźwięki publiki trzymają w odczuciu, że nie są to "live" numery. Tak więc czy sens było je dodawać? Można traktować to jako miły dodatek do tego co już mamy i dużo dłuższą zabawę, czy niepotrzebne dublowanie tego co usłyszymy na następnym? Każdy to podda osobistej ocenie, mnie płyta na tyle nie nudziła, że z chęcią odsłuchałem nawet i dwa razy pod rząd całości. Jeżeli chodzi o samą muzykę, to nie jest to sztampowa norweska szkoła. Muzycy ze wschodu mają swój specyficzny styl, jeżeli chodzi o nastrój i gitary, czuć to od razu. Jednak wokal skłania mnie do stwierdzenia, że temu nawet bliżej do szkoły bałkańskiej. Wokal nie jest ani skrzekliwy, ani stłumiony, ani przesycony agresją. Wystarczająco głośny i stonowany, by każdy krzyk dało się poczuć. Co do reszty, to nawet ciężko mi się do czegoś przypierdolić. Jakbym już musiał, to do perki, bo automat i to słychać, ale każdy orze jak może. Dźwięki prezentują poziom raz agresywny, raz melodyjny, raz melancholijny. Dużo się dzieje i nie ma zarazem wielkiego chaosu. Płynnie przechodzi utwór za utworem. Dodatkowe numery live, jak wspominałem brzmieniem na tyle nie odstają, że niewprawiony słuchacz nie wyłapie i będzie słuchał jak jedną całość.

  Płyta zdecydowanie dla wyjadaczy blackowych. I nie tylko tych zatwardziałych obrońców starej szkoły. Właśnie takich blacków przydałoby się więcej. Można robić taki rodzaj muzyki nie będąc porównywanym do Mgły.

Tracklista:

  1. Transfixing Inward the Human Essence
  2. Gallows as Antidote
  3. Overthrow
  4. When Birthgivers Recognize The Atrocity (Live)
  5. Gallows As Antidote (Live)
  6. Overthrow (Live)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Deicide "Overtures of Blasphemy" - Recenzja

Witchmaster, Embrional, Brüdny Skürwiel - 17 I, Liverpool - Relacja

Black Death Production - Wywiad