Wolftomb "Autumn of Our Lives" - Recenzja



  Za sprawą Werewolf Promotion w moje łapska wpadł ten oto album. Wydany w prostym jednołamowym digipaku, bez żadnych bookletów pierdoletów. Masz okładkę, na niej jakiś lasek, z tyłu wypisane trzy utwory i tyle. Płyta w środku i więcej ci nie potrzeba. Dopiero szperając po metallum dotarłem do tego, że zespół, czy tam projekt, chuj wie, bo nie wiadomo kto to robi, jest z Ukrainy. Niby trzy utwory, ale niech to nie zmyli, bo ponad trzydzieści minut tutaj jest, żadna EP, tylko jak wszystko wskazuje pełnoprawny debiut.

  Jeżeli nazwa i okładka nie wzbudziła podejrzeń, to ja je zdradzę i powiem, że jest to rasowy black metal. Okej, wiele osób mogło by tu powiedzieć, że jest to atmosferic black metal, ale dla mnie to żadna różnica, bo każdemu jego klimat. Black metal to po prostu black metal. Nie ma tu jebania się w nadawanie klimatu, a sama muzyka ma ten klimat dawać, dlatego też nie ma zabawy w żadne intra, ambienty, czy inne duperele. Po prostu muzyka wjeżdzą z marszu i klimat sama sobą buduje, takie podejście lubię. Ale jedna rzecz i maczęła niepokojąco śmierdzieć. Jakbym gdzieś już to słyszał. Po odsłuchaniu jednego utworu, czy drugiego. Po powrocie do całości dnia następnego i odwałkowaniu tego po raz kolejny, to nasuwają się niepokące wnioski. No jakbym Wędrujący Wiatr słyszał. Melodyka gitar podobna, momentami monotonna jak na ten gatunek, ale bardzo klimatyczna. Perkusja która jest i bez niej cały projekt by nie istniał, ale w ogółnym brzmieniu po prostu nawet się na nią nie zwraca uwagi i cieżko ją od całości wydzielić. A wokal, no tak w chuj charakterystyczny. Zduszony, wyjący, będący bardziej z tyłu niż na prowadzeniu. Głównie wycie w którym nawet nie są potrzebne teksty bo nie wyglądały by one na booklecie za bardzo kreatywnie. Ale jest to w brzmieniu tak w chuj podobne dla tego polskiego tworu, że przynajmniej dla mnie pozostawia to pewną dozę nudy. Fakt, że słychać iż to nie jest to samo, baryton wokalu jest chociażby inny, ale zrobione dokładnie w takim samym stylu. Co klasyfikuje płytę jako na prawdę dobry i klimatyczny black metal, ale w moim odczuciu nudny.

  Gdybym to był ja to po odsłuchaniu "Autumn of Our Lives" uznałbym, że wolę jednak przesłuchać "Tam, Gdzie Miesiąc Opłakuje Świt". Ale jest to moje zwyczaje czepialstwo. Tak czy inaczej, jeżeli nie było dane wam odsłuchać, polskiego tworu, to ten album powinien zrobić znacznie większe wrażenie. Muzycznie, jeżeli ktoś poszukuje gęstego, melancholijnego wręcz klimatu w blacku, powinien sprawdzić.

Tracklista:


  1. Cold Mists of Wildlands
  2. Autumn of Life
  3. Meltwater Streams
Ocena 3.5/5


Do nabycia:
http://werewolf-webshop.pl/pl/produkt/wolftomb-autumn-of-our-lives

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Deicide "Overtures of Blasphemy" - Recenzja

Witchmaster, Embrional, Brüdny Skürwiel - 17 I, Liverpool - Relacja

Black Death Production - Wywiad