Forest Whispers / The Negation / Urskumug / Chanid at Wroclaw - Relacja
Z racji, że z Wrocławia jestem, to podejść na giga wypadało. Nie będę ukrywał także, że scenę francuską lubię to i występu jednego tutaj odpuścić nie mogłem. Cztery zespoły to trochę dużo, trzy w zupełności wystarczają, ale bilety za grosze w zasadzie były, można było podejść. Nie śpieszyłem się jakoś specjalnie, napierwsze występy mnie jakoś nie goniło mocno, ale o dziwo się wyrobiłem na czas w sam raz. Zasadniczo to dziwnie było to rozegrane, bo bramka od 20stej, a występ dopiero o 21 i jeszcze z lekką obsuwą był. Ale nie ja jestem organizatorem. Ludzi za wiele też nie było, nie da się ukryć, mocno kameralny koncert, zespoły też nie jakieś bardzo znane. Merchu za wiele nie można było uświadczyć, wręcz wyglądało stoisko jakby się właśnie zbierali, ale wszystko do danych zespołów zdobyć można było. W barze też trochę bieda, ale święta i te sprawy, tak więc rozgrzeszam.
Przyszła pora na występ, który zaczął się chwilę po moim przybuciu do lokalu. Na pierwszy ogień ruszył nasz polski Chanid. I tutaj już coś kurwa nie wyszło. W tym momencie się dowiedziałem, że nie jestem we Wrocławiu, a w Katowicach. Wybacz panie wokalista, ale media nigdy nie zapominają. Ale dobra kurwa czepiam się. Wizerunkowo na scenie tacy typowi black metalowcy. Względem nagrań to się za wiele nie wypowiem, dużo nie słuchałem, tak przeleciałem przez pełny album i na scenie również nie wywarli dużego wrażenia. Fakt, że mieli momenty, ale często grali nie równo, perkusista za długo się zastanawiał zanim zaczął łoić. No burdel był trochę. A często nawet skupiali się bardziej na jakiejś pozie pod zrobienie foty. Mówienie niemal co utwór modlitwa, przedmowy jakby się było na jakiejś dziwacznej mszy, to mogło być fajne. Całościowo oceniam jako na do dopracowania. Studyjnie może tego tak nie ma, za to na scenie popracować trzeba.
Na drugi ogień skoczył zespół z trudną do wypowiedzenia nazwą Urskumug z Rigi. Zespół na który ja nie czekałem za specjalnie, za to moja kompanka znacznie bardziej. Goście w podartych workach na ziemniaki, wyglądali jak rasowi pagan blackowcy. Za to jak zaczęli grać szybko zmieniło moje zdanie. Nawet bym powiedział, że zaserwowali black z domieszką death metalu. No trysnęli energią trochę rozruszając tamtejszy klub. Parę osób się pod sceną już nawet zebrało. Niestety ku mojemu rozczarowaniu, im dłużej grali, tym wychodziło to gorzej. Było nierówno. Mieli solidny start, mnóstwo mocy, a potem już zchodzili coraz bardziej w dół. Za to na plus mogę dać im całe przedstawienie, kontakt z publiką. Jakby przyszli na imprezę do kumpli, żeby wpaśc, zagrać i napić się piwska. Fajnie.
Chwila przerwy i moment na który czekałem i chyba nie tylko ja. Na scenę wkroczyli The Negation i bez zbędnych farmazonów rozpoczęli napierdalanie. I mówiąc napierdalanie, mam na myśli NAPIERDALANIE. Już nie tylko wizerunkiem, który od samego początku przypadł mi do gustu, gdzie niektórzy wyglądali na wkurwionych ninja w tych maskach, czy łańcuchy, o które dziw, że się nie potykali. Ale pokazali black metal takim jakim on jest. Konsekwentnie wleźli na scenę i napierdalali od początku do końca. Czy to muzycznie, od perkusji zaczynając po wokal, który pokazywał jak powinien brzmieć black metalowy wrzask. Soniczne rozpierdolenie bębenków usznych. Dosłownie, musiałęm chwilę po występie dojść do siebie. Nie będe jakoś wynosił ich nie wiadomo jak na piedestał, ale stojących francuzów obok poprzednich kapel, to nie dało się dobrze nie bawić. Co można było zobaczyć pod sceną, bo oni pierwsi rozkręcili jak kolwiek ten gig. A samo zakończenie występu i ta końcowa powtarzająca się sekwencja tak się wbijała w czachę, że można by było cigle słuchać.
Na koniec już zespół o kórym na łamach tej strony wspominałem nie raz, mieli ostatnio także nową płytę. I co muszę powiedzieć. Oni źle na płytach nie brzmią, mają swój taki styl. Niby jakiś taki pogański black metal sobie grają, tak jednak się trochę wyróźniają na tle tego gatunku. Jak na płytach wypada to spoko, tak na scenie było bardzo niezrównoważenie. Patrząc już na samych gości, gdzie basista zajebiście się czuł na scenie, czy gitarzysta, tak wokalista chyba chciał wrócić do domu. Zaczęli od swoich pierwszych albumów. Coś z "Magicznego Lasu" czy "Zamieci", no i było tak po prostu okej. No nie mogę powiedzieć, że się tutaj wyróżniali specjalnie od innych zespołów tego rodzaju. Ale jak już pod koniec zapodali Arkany Zniewolenia, można było już zacząć się bawić. Chyba każdy powie, że szczególnie efektowne było wejście pierwszego kawałka z najnowszej płyty. Tak czy inaczej występ ich zły zdecydowanie nie był, pod sceną trochę rozruszali, ale uważam, że ich muzyka niczego specjalnego na scenie nie jest w stanie pokazać, więc dla mnie pozostaną oni w odtwarzaczu an nagraniach studyjnych.
Chwilę na koniec wstąpienie na merch, pogadanie z przedstawicielem The Negation i można się zwijać. Szedłem bez żadnego specjalnego nastawienia. Nie powiem, że biednie było trochę, ale święto to też nie ma co się dziwić, czuję, że na następnych dniach frekfencja będzie znacznie lepsza. Jednak taka kameralność wydarzenia miała swój urok i tego się trzymam. Koszt za to co dostałem i dwa zespoły fatygujące się zza granicy także w cenie. Było dobrze.
Komentarze
Prześlij komentarz