Nyctophilia "Ad Mortem Et Tenebrae" - Recenzja
Ciemne chmury, gęsta mgła i czarno białe okładki. Minął niemal rok, od kiedy ten projekt był tutaj omawiany. Nie da się ukryć, że Grief nie spoczywa na laurach i spładza coraz to nowszą płytę. 21 wrzeźnia 2018 roku powstał następca "Darkness Calls upon Me", czyli trwający ponad 40 minut "Ad Mortem Et Tenebrae". Tym razem wydaniem płyty zajął się Wolfspell Records.
Kierunek w którym projekt zmierzał, nie zmienił się stanowczo, jednak widać, że ta wędrówka zmierza do przodu, a nie kręci się w kółko. Z płyty na płytę jest coraz lepiej, choć nie obyło się bez pewnych zmian. Pamiętacie może, jak w poprzednim krążku wspominałem o linni melodycznej, o tym, że jest to taki typowy symfoniczny, atmospheric black metal. najnowszy twór został z tego elementu obdarty, co jak dla mnie na plus. Wcześniej słuchając gitar dało się wyczuć Burzumowy styl, przesiąknięty wpływami Darkthrone, a jakże. Do opisania tego zaś albumu, musiałbym się posłużyć jeszcze jednym zespołem, po raz kolejny norweskim. Porzucona została symfonika i burzumowski styl, na rzecz bardziej melodycznie Immortalowego black metalu rzekłbym. Model atmosferyczno-depresyjnego blacku nie został tutaj porzucony, jednak włożony w trochę inną formułę. I tutaj ja bym powiedział, że jest to zdecydowanie na plus, choć jestem w stanie sobie wyobrazić, że zdania mogły by być podzielone. Do mnie jakoś nigdy ta symfonika nie przemawiała specjalnie, ale osoby, które tego gdzieś tam oczekiwały mogły by się zawieść. Ale to jest taka drobnostka w porównaniu do całości płyty. Tak samo na plus mogę powiedzieć, że zdecydowanie poprawione zostało brzmienie instrumentów, wszystko na swój sposób się rozwija, brzmi zdecydowanie lepiej. Wokal jest jaki jest, czasem nie grał, ale na ogół sprawdza się dobrze. Okładka i teksty to jest w zasadzie to samo co już było, niczego Filip nie próbuje zmienić. Co jednak na minus mogę powiedzieć, to pomimo, że słuchało mi się "Ad Mortem Et Tenebrae" dużo lepiej, tak nie mogę powiedzieć, że miałbym wysoką tendencję do powracania do tego albumu. Nawet poprzedni krążek dużo łatwiej wpadał mi w pamięć, potrafiłem gdzieś odróżnić utwór jeden od drugiego, tak tutaj wszystko się zlewa. Tytułowy kawałek chyba tylko konstrukcję miał na tylę ciekawą, że był w stanie wciągnąć i przykuć uwagę na dłuższą chwilę w moim przypadku.
Czego bym nie powiedział i jakich plusów czy minusów nie podawał, tak na jedną rzecz ma się niewielki wpływ. Pozostanie to po po prostu dobrym projektem. Gatunek i kierunek jaki został obrany przez Griefa, nie daje dużego pola do popisu. To będzie cały czas się obracało wśród wszystkich smutnych black metali z czarno białą okładką i nie zrozumiałą nazwą. Nie powiem, że jest to zły album, bo jest dobry i przez to, że autor nie próbuje stać w miejscu, a coś kombinuje, zmienia pewne rzeczy w jakiś sposób chce wzbogacić doświadczenie z "Ad Mortem Et Tenebrae". Nie wiele jednak jest w stanie zrobić, aby jego projekt nie utonął wśród całej masy tego typu. Ocenę bym wystawił taką samą jak poprzednikowi, jednak z plusem, gdyż poziom samej muzyki wzrasta i jak na jednoosobowy projekt, praca wre, a Nyctophilia nabiera tępa. Jednak przy uruchomieniu nowego projektu jakim jest Thurthul, może on dużo stracić i się muzycznie zrobi mieszanka obu projektów bez jakiś wyczuwalnych różnic, czego nie życzę. Liczę, że w przyszłości kolejny album bardziej zaskoczy i odbije się większym echem.
Tracklista:
- Untill Death...
- With Hate Freezing My Veins
- When Stars Shine No Mor
- Ad Mortem et Tenebrae
- Through Fullmoon Forest
Ocena 3.5+/5
Do nabycia:
https://wolfspell.pl/en_US/p/NYCTOPHILIA-Ad-Mortem-Et-Tenebrae-CD/1445
Komentarze
Prześlij komentarz