Dark Fury "Flooded Lands" - Recenzja
Gdy nadchodzi nowy album tego zespołu, zawszę zatacza się koło nienawiści. Nie dość, że z takim przekazem przychodzi sama płyta, to jeszcze całe społeczeństwo dookoła albumu ze strony symatyków jak i przeciwników. Ja na wojenną ścieżkę wchodzić nie będę , wystarczy, że omawiany materiał zrobi to za mnie. Ledwo co się reklama płyty ukazała, już zdążyła spaść z naszej kochanej mordoksięgi dzięki internetowym obrońcom sprawiedliwości. Okładkę pozwolę sobie z wersji kasetowej zamieścić, kto będzie zainteresowany to przyjrzy się wydaniom płytowym i tym w czym jest wielki problem. Już kończąc dywagowanie i wracając do samej zawartości. Zespół nie spoczywa i niemal raczy nas rok w rok czymś nowym. Mieliśmy dwa porządne splity, a w 2016 moim zdaniem najlepszą płytę jaką spłodziło Dark Fury. Początek roku 2019, dokładniej 21 stycznia, to dzień, w którym przyszedł następca "This Story Happened Before". Osiem utworów, bardzo podobna długość, czyli lekko ponad pół godziny. W jakim kierunku zabierze nas "Flooded Lands"? Kogo idea szczypie, może skończyć czytać w tym momencie, a kto jest ciekawy jak to brzmi, zachęcam.
Ciężko mi będzie nie odnosić się do poprzedniego pełniaka, gdyż do splitów to mijało by się z celem. Patrząc na wydawnictwo z Popravą, gdzie Dark Fury ewidentnie nabrało tempa, dotrzymując go czechom. Można by nawet rzec, że "Furor Slavica" muzycznie jest zbliżone do starszych albumów, dużo surowszych i agresywniejszych. Za to "Flooded Lands" zdecydowanie bliżej do "This Story Happened Before". Przeglądając całą dyskografię nie mogę się powstrzymać od stwierdzenia, że zespół przeszedł swojego rodzaju ewolucję. No niby nadal jest to ta sama muzyka nie wiele różniąca się albumem od albumu, a jednak inna. Jedno nie zmienia się w ogóle. Samo podejście do muzyki. Tak więc podejdźmy do tego wydawnictwa od frontu. Lirycznie i brzmieniowo poprzedniki były znacznie szybsze, agresywniejsze, co już jest słychać od pierwszego utworu "Prison of Torment and Blood". Nie jest on całościowo utrzymany w wolnym motywie, nie to mam na myśli, ale wprowadza taki bardziej ociężały klimat niż zazwyczaj. Przy poprzednikach czuć było nienawistny marsz, tutaj mamy coś na zasadzie kurzu pobitewnego. Ku mojemu zdziwnieniu, zrezygnowali z jakiegoś polskiego akcentu na płycie, nie ma tutaj żadnego ojczystego kawałka. Są takie utwory jak "And When My Time Comes" czy "The Modern World", które jakby te tępo i agresję spowalniają, ale nie chodzi już tutaj o dosłowną budowę utworu, a jego odbiór. Nie jest to formuła do jakiej nas Dark Fury przyzwyczaiło. To ten sam zespół z jakim mieliśmy do czynienia przez lata. Jednak dostajemy taki klimat postapo z elementami utworów "Going With The Flow" mówiące: "to jeszcze nie koniec". Może jest to mylne spostrzeżenie i nie taki był zamiar, ja jednak z takimi odczuciami skończyłem odsłuch. Ale zaczynam bardzo odbiegać od tematu. Zbyt dużo już słucham tej płyty. Wracając do samej muzyki. Ewolucja zespołu to jest? Tak. Czy rewolucja ich muzyki? Nie. W porównaniu do splitów, zupełnie co innego, a jakościowo postawił bym obok "This Story Happened Before", choć niestety jej nie przebiło. Ale za to z plusów powiem, że jak na stylistykę blacku jaki tworzą, utwory są na tyle różnorodne, że idzie wyłapać poszczególne kawałki i powiedzieć sobie. No, "Age of Madness" zajebiście wyszło. Nie nudzi w żadnym stopniu, ale zresztą, który album nudził? No otóż właśnie są osoby, które twierdzą, że nuda jak wszystkie inne. Nie ma tu nic nowego i generyczność powiadają. Czego by się chciało nowego w blacku? Saksofonu? To ja od razu wyprowadzę z błędu, bo ciężko mi uwierzyć, aby większość z tych osób miało okazję odsłuchać całość. Po przesłuchaniu od deski do deski i to po kilka razy, powiem, że zespoły, które się wynosi na piedestał bywają znacznie mniej ciekawe. I to pod względem kompozycji i trwania utworów. A wcale zamysłem Dark Fury nie było, być jakimś nie wiadomo jak wybitnym. Wszystko jest tutaj wyważone i przemyślane, nie ma przypadków. Dostajemy kawał zajebistego blacku. Wokale z płyty na płytę ulegają poprawie, perkusja to już jest poziom jaki powinien zostać utrzymany, nie jest z przodu, ale dudni pięknie w akopmaniamencie gitar. Wszystko na swoim miejscu. To już nie jest coś co może przebijać samego siebie, bo poziom i styl jest zbudowany w taki sposób, że może jedynie próbować się ścigać z innymi zespołami niż własnymi dokonaniami. Choć i to jest raczej nie potrzebne do tego, by zespół ciągle nas czymś raczył.
Kto zna Dark Fury i lubi, to na pewno kupi ten album. Kogo boli przekaz muzyki, to nie kupi w dalszym ciągu. Kto się nie może przekonać, to dwie ostatnie pełne płyty są idealną receptą na przekonanie się. Kto lubi po prostu black metal i w dupie ma komu hailowane jest czy szatanowi czy wąsaczowi, to też nie powinien przejść obojętnie. Jak to gdzieś tam w sieci mawiaja: "black metal ist krieg", to tutaj dokładnie to się znajduje. Zero kompromisów i muzyka taką jaką lubimy. Niekończący się ciąg agresji...
Tracklista:
Odsłuch:
https://www.youtube.com/watch?v=nYSiv6teI8Y
Ciężko mi będzie nie odnosić się do poprzedniego pełniaka, gdyż do splitów to mijało by się z celem. Patrząc na wydawnictwo z Popravą, gdzie Dark Fury ewidentnie nabrało tempa, dotrzymując go czechom. Można by nawet rzec, że "Furor Slavica" muzycznie jest zbliżone do starszych albumów, dużo surowszych i agresywniejszych. Za to "Flooded Lands" zdecydowanie bliżej do "This Story Happened Before". Przeglądając całą dyskografię nie mogę się powstrzymać od stwierdzenia, że zespół przeszedł swojego rodzaju ewolucję. No niby nadal jest to ta sama muzyka nie wiele różniąca się albumem od albumu, a jednak inna. Jedno nie zmienia się w ogóle. Samo podejście do muzyki. Tak więc podejdźmy do tego wydawnictwa od frontu. Lirycznie i brzmieniowo poprzedniki były znacznie szybsze, agresywniejsze, co już jest słychać od pierwszego utworu "Prison of Torment and Blood". Nie jest on całościowo utrzymany w wolnym motywie, nie to mam na myśli, ale wprowadza taki bardziej ociężały klimat niż zazwyczaj. Przy poprzednikach czuć było nienawistny marsz, tutaj mamy coś na zasadzie kurzu pobitewnego. Ku mojemu zdziwnieniu, zrezygnowali z jakiegoś polskiego akcentu na płycie, nie ma tutaj żadnego ojczystego kawałka. Są takie utwory jak "And When My Time Comes" czy "The Modern World", które jakby te tępo i agresję spowalniają, ale nie chodzi już tutaj o dosłowną budowę utworu, a jego odbiór. Nie jest to formuła do jakiej nas Dark Fury przyzwyczaiło. To ten sam zespół z jakim mieliśmy do czynienia przez lata. Jednak dostajemy taki klimat postapo z elementami utworów "Going With The Flow" mówiące: "to jeszcze nie koniec". Może jest to mylne spostrzeżenie i nie taki był zamiar, ja jednak z takimi odczuciami skończyłem odsłuch. Ale zaczynam bardzo odbiegać od tematu. Zbyt dużo już słucham tej płyty. Wracając do samej muzyki. Ewolucja zespołu to jest? Tak. Czy rewolucja ich muzyki? Nie. W porównaniu do splitów, zupełnie co innego, a jakościowo postawił bym obok "This Story Happened Before", choć niestety jej nie przebiło. Ale za to z plusów powiem, że jak na stylistykę blacku jaki tworzą, utwory są na tyle różnorodne, że idzie wyłapać poszczególne kawałki i powiedzieć sobie. No, "Age of Madness" zajebiście wyszło. Nie nudzi w żadnym stopniu, ale zresztą, który album nudził? No otóż właśnie są osoby, które twierdzą, że nuda jak wszystkie inne. Nie ma tu nic nowego i generyczność powiadają. Czego by się chciało nowego w blacku? Saksofonu? To ja od razu wyprowadzę z błędu, bo ciężko mi uwierzyć, aby większość z tych osób miało okazję odsłuchać całość. Po przesłuchaniu od deski do deski i to po kilka razy, powiem, że zespoły, które się wynosi na piedestał bywają znacznie mniej ciekawe. I to pod względem kompozycji i trwania utworów. A wcale zamysłem Dark Fury nie było, być jakimś nie wiadomo jak wybitnym. Wszystko jest tutaj wyważone i przemyślane, nie ma przypadków. Dostajemy kawał zajebistego blacku. Wokale z płyty na płytę ulegają poprawie, perkusja to już jest poziom jaki powinien zostać utrzymany, nie jest z przodu, ale dudni pięknie w akopmaniamencie gitar. Wszystko na swoim miejscu. To już nie jest coś co może przebijać samego siebie, bo poziom i styl jest zbudowany w taki sposób, że może jedynie próbować się ścigać z innymi zespołami niż własnymi dokonaniami. Choć i to jest raczej nie potrzebne do tego, by zespół ciągle nas czymś raczył.
Kto zna Dark Fury i lubi, to na pewno kupi ten album. Kogo boli przekaz muzyki, to nie kupi w dalszym ciągu. Kto się nie może przekonać, to dwie ostatnie pełne płyty są idealną receptą na przekonanie się. Kto lubi po prostu black metal i w dupie ma komu hailowane jest czy szatanowi czy wąsaczowi, to też nie powinien przejść obojętnie. Jak to gdzieś tam w sieci mawiaja: "black metal ist krieg", to tutaj dokładnie to się znajduje. Zero kompromisów i muzyka taką jaką lubimy. Niekończący się ciąg agresji...
Tracklista:
- Prison of Torment and Blood
- Flooded Lands
- And When My Time Comes
- Going With The Flow
- The Modern World
- Age of Madness
- A Day Will Come
- Will You Withstand My Gaze
Ocena 4.5/5
https://www.youtube.com/watch?v=nYSiv6teI8Y
Do nabycia:
http://www.metalshop.cba.pl/index.php?id_product=5822&controller=product&id_lang=1
Komentarze
Prześlij komentarz