GraveCoven "Coughing Blood" - Recenzja
Nie po raz pierwszy gości tutaj zespół prosto ze słonecznej Kalifornii. Jak one docierają aż pod Wisłę? W tym wypadku sprawcą jest Greg, który lubi zapychać nasz rynek zespołami nie dość, że nieznanymi u siebie, za oceanem, to też mało tutaj, gdzie trafia. Często można ominąć solidny kawał grania. GraveCoven już mi się przewijało na bandcampie dłuższy czas. Zespół stworzony w 2015 roku przez dwóch amigos, jednego warczącego do mikrofonu, a drugiego wykręcającego cuda na całej reszcie sprzętu. Duet ma na swoim koncie dwa demka, zatytułowane dokładnie tak jak ta EPka. Taki zlepek utworzył lekko ponad 20 minutowy materiał wydany przez Godz ov War Productions. Niestety w dziadoskim digipacku muszę rzec.
Zaczynając od "Summoning Vengeance" dostajemy z ciężkiego buta w twarz. Muzyka prezentować sobą powinna death doom metal, ale jest to nic innego jak death z naleciałościami blacku. Z doomu jedyne co ma, to solidną ciężkość niczym zwały gruzu. Muzyka tworzy mieszankę dobrze stonowaną, od bardzo szybkich fragmentów, próbujących przypominać Incantatnion lub Crucificer, do średnich i znacznie wolniejszych temp. Co do wokalu nie mam się do czego przyczepić, gdyż ryk Jamesa Rauh'a robi wszystko co się da, aby ten album ubarwić. Bawi się tonami i przeplata wraz z wyciem w tle. Dodatkowo bawi się barwą growlu, co nadaje świetny klimat. Za to bez wątpienia można rzec, że sercem tego zespołu jest Phillip Gallagher, który robi wszystko, aby gitary żyły i brnęły na przód. Są tutaj zdecydowanie głównym daniem. To, co tutaj stara się zrobić, nadając odpowiedniego tempa kawałkom, od bardzo ciężkich i smołą wypełnionych fragmentów, po zabójcze i szybkie jakie znajdziemy w drugim kawałku "Furious Fires". Perkusja za to, to chyba drugie, co wywarło na mnie takie wrażenie, gdyż jest ona mocno wysunięta, ale nie przeszkadza w pracy reszcie. Bez niej, nie było by odpowiedniego ciężaru, który się zbliża niczym grom podczas szalejącej burzy. Wszystko stara się tutaj być zrobione do perfekcji. Jednak nie uchronili się przed jedną rzeczą. Brakiem pomysłów. Już w trzecim utworze "Spiritual Violence" zacząłem tracić zainteresowanie i uważam, że był to najsłabszy kawałek na przestrzeni wszystkich czterech. Czwarty wraca do odpowiedniego tonu, jednak widać, że materiał trwający 20 minut był dobry pomysłem, gdyż sesje nie są długie, a całkiem intensywne. 30 czy 40 minut byłoby zabójcze dla zespołu.
GraveCoven to nie jest zespół przedstawiający rewolucję w gatunku, a to co w nim najlepsze. Jednak potrzeba jeszcze dużo pracy, co by można było zaprezentować większe zróżnicowanie. Jeżeli chodzi o sam poziom tego co nagrali, to zlepek tych dwóch demek nawet nie potrzebował remastera. Został surowo wrzucony na płytę i brzmi tak spójnie, jakby całość nagrywali podczas jednego posiedzenia. Mimo wszystko bierze, gdy wiele z wydawnictw Godz ov War zyskuje w oczach ludzi i jest na nie popyt, tak często takie perełki, są pomijane. Może i 20 minut to niewiele, ale jak na jedno posiedzenie i uderzanie w przycisk "replay" w zupełności wystarcz. Choćby dla utworu "Summoning Vengeance". No, wciąga mnie niczym odkurzacz z teletubisiów! Swoją drogą, czy wiecie, że plucie krwią tyle czasu, co odsłuchiwanie tej płyty może prowadzić do śmierci?
Tracklista:
- Summoning Vengeance
- Furious Fires
- Spiritual Violence
- The Ecstasy of Hatred
Ocena 4.0/5
https://godzovwarproductions.bandcamp.com/album/coughing-blood
Do nabycia:
http://godzovwar.com/shop/pl/glowna/1802-gravecoven-coughing-blood-przedsprzedaz.html
Komentarze
Prześlij komentarz