UNBORN SUFFER "Nihilist" - Recenzja
Jeżeli lubicie jak w waszej zupie blastowej pływają soczyste cowbelle... Jeżeli miast jednostajnego BRIIII, wolicie mieszankę Krakowską pig squeli, screamów, i wymionego już BRIIII... To odsyłam Was do sklepu Selfmadegod na małe zakupki. Płyta już od początku daje nam znać, że mamy do czynienia ze starym, dobrym unborn suffer. Riffy nasuwające na myśl Lividity, występują tu często i gęsto. Mamy tu również mnóstwo świnko-grindowych zwolnień, którym towarzyszą skoczne jebnięcia w werbel (jak w przypadku Dance Like They Want). Jeśli chodzi o tematykę utworów, to nazwa albumu mówi sama za siebie... Vanitas Vanitatum Et Omnia Vanitas! Life Is A Lie, Existence Dies, Obscurity, czy tytułowe Nihilist (wraz z ciekawym pytaniem poruszonym pod koniec wałka). Oprócz tego znajdzie się i miejsce na, hehe, humorek.
I to całe 25 sekund w utworze Grind Untill I Die.
Chociaż starałem się jak mogłem, to nie dałem rady doszukać się wad... A chciałem, bo nie można być cały czas takim miłym. Dlatego album uważam, ża udany i oceniam wysoko!
Komentarze
Prześlij komentarz