ANTIGAMA "Depressant" - Recenzja
Wiosna się zbliża, wszyscy są z tego powodu uradowani i uśmiechnięci, a ja postanowiłem zapuścić sobie grindcore. Chodzi tu o
warszawską grupę ANTIGAMA, która powstała w 2000 roku. Do tej pory chłopaki
wydali już osiem albumów, z czego ostatni wypuścili w 2015 roku. Przyjrzę się ich ostatniemu materiałowi, a jest nim EPka zatytułowana
„Depressant”, wydana pod banderą Selfmadegod Records.
Gdybym spojrzał na okładkę nie wiedząc wcześniej, co ANTIGAMA
gra, w życiu nie spodziewałbym się tego, że dostanę tam grindcore. Co więcej,
progresywny grindcore! Połączenie może wydawać się kontrowersyjne,
jednakże bez przesłuchania nie przekonamy się czy pomysł ten był dobry i czy progresja to jedynie przypinka próbująca zwabić
większą ilość odbiorców.
Po odpaleniu pierwszego utworu pod tytułem „Empty Paths”
słyszymy wstawkę, która łączy się z klimatem z okładki (takie wstawki są
porozrzucane po całym nagraniu, co na dłuższą metę może pomóc nasiąknąć
tym, co przedstawia nam zespół). Później dostajemy bez ostrzeżenia nawałnicą chaotycznych riffów, blastów perkusisty i darcia się wokalisty, które notabene
pokazuje, że nie mamy do czynienia z jakąś popierdziawką do odpalenia w drodze
na niedzielną Mszę. Brzmi to ciekawie, choć niecodziennie. Riffy są dosyć pokręcone, ale po chwili można zauważyć, że słowo „progresywny”
faktycznie opisuje to co, się tutaj dzieje.
I jak z pierwszego wałka byłem naprawdę zadowolony, tak
niestety (fani grindcore'u mnie zjedzą) zawiodłem się na większości utworów na
tym mini-albumie. Problemem jest monotonia. Fakt faktem – motywy, riffy, jak i
tempa się zmieniają, czasem to wokalista zwalnia, ale przez cały czas byłem
znudzony tym wszystkim. Moją uwagę przykuły dopiero dwa ostatnie kawałki, czyli
„Depressant” oraz „Shut Up”. Nie mam pojęcia dlaczego tak się stało, ale wydaje mi
się, że są one po prostu inne.
Od strony technicznej. Nagranie brzmi nieźle, słychać, że nagrywką i masteringiem zajmowali się profesjonaliści. No i właściwie
to tyle.
Podsumowując. Panowie z ANTIGAMA oferują nam siedem utworów,
z czego tylko trzy przypadły mi do gustu. Głos wokalisty jest specyficzny i nietuzinkowy,
potrafi mnie przekonać. Trio gitara-perkusja-bas potrafią kopać, mają do tego
potencjał, lecz czy go do końca wykorzystują? Jak dla mnie nie, jednak warto
zaznaczyć, że nie jestem specem od grindcore'u, a tym bardziej fanem. Zwyczajnie
tego nie słucham. Ktoś, kto jest obeznany w grindzie może się ze mną nie zgodzić,
a jego ocena będzie zupełnie inna, i jestem tego świadomy.
Tracklista:
- Empty Paths
- Anchors
- Division of Lonely Crows
- Now
- Room 7
- Depressant
- Shut Up
Ocena 3.0/5
Komentarze
Prześlij komentarz