Annihilation Vortex "Nihilistic Spheres" - Recenzja



  Wiecie co powstaje z połączenia Ur i Martwej Aury w jedno? No ja też kurwa nie wiedziałem i bym się i tak nie domyślił. A właśnie trzymam tę płytę i napierdalam już któryś dzień z rzędu po głośnikach. Do tego wydawnictwa nosa miał Morgul z Putrid Cult, ale był całkiem oczywistym wydawcą, skoro Martwa Aura niedawno srogim ciosem nas uraczyła. Ten nowy twór na polskiej scenie, uraczył nas nie za długim pełniakiem, bo ledwo ponad 26 minut muzyki i 7 utwrów wraz z intrem. Po okładce niby taki kurwa war metal, a jednak nie do końca. Jednak muzycznie przypierdolenie jest i o w taką typową stronę dla black/death metalu.

  Słyszałem, że określają tę muzykę jako nihilistic black/death. No i ta nazwa Nihilistic Spheres.Trochę tak ciepło to brzmi. Podobno jest tutaj jakże pełno przesłań bardzo dzisiejszych i niekoniecznie przyjaznych dla kolorowych. Nie będe w to wnikał jakoś specjalnie, bo najbardziej to mi na muzyce tutaj zależy, a jest ona z pewnością czymś co uraczy każdego fana dobrego napierdalania. Z muzyką wojny ta płyyta ma najwięcej współnego przy intrze, które wprowadza na pole bitewne, jednak ja bym z tą wojennością materiału się wstrzymał. Jak mówione już było, jest to dzieło gości z Ur i Martwej Aury. No za chuja bym się nie domyślił, że są oni w stanie przypierdolić takim srogim, staroszkolnym, zajeżdżającym Grave na odległość death metalem z górnej półki. Choć to nie wszystko, bo do akopmaniamentu dostajemy mnóstwo motywów melodii wycjągniętej prosto z blacku jaki możemy zauważyć dla przykłądu przy utworze "Let the Nothingness consume us!". Dostajemy mocne pierdolnięcie, ale to nie oznacza wcale, że płyta przetacza się jak walec nie patrząc pod nogi. Dostajemy też sporo wolniejszych, ale równie ciężkich motywów, jak np możemy uświadczyć w utworze tytułowym.

  Jak miałbym być szczery, tego typu płyt brakuje na naszej scenie. Okej, jakoś tak podchodziłem jak pies do jeża, spodziewałem się czegoś zupełnie innego, a jak usłyszałem o tym kto maczał palce to tym bardziej. Jednak zaskoczenie było nie małe, bo na prawdę płyta nie opuszcza mojego odtwarzacza od długiego czasu. jest to za razem staroszkolne podejście, ale jednak z nowszej, dzisiejszej perspektywy. Jeśli mam być szczery, to jeden z najlepszych ciosów z pieczary Putrid Cult ostatnio. A może nawet i w tym roku i jestem śmiertelnie poważny. Jest kilka rzeczy, które mi nie siadały zupełnie, albo pewne nużące czy niepotrzebne fragmenty, ale to jest chyba kwestia odnalezienia się jeszcze na tej ścieżce zniszczenia. Wokalnie ujęło mnie, partiami gitarowymi nie zawszę. Szczególnie tymi melodyjnymi. Jeżeli planują rozwijać ten projekt, to proponuję uderzyć w znacznie większą dawkę deathu i będzie waalec na jaki czekałem.



Tracklista:
  1. Intro
  2. Mortal Madness
  3. Annihilation Vortex
  4. Let the Nothingness consume us!
  5. Nihilistic Spheres
  6. Shrine of Death
  7. Factories
Ocena 4.0+/5


Do nabycia:
https://www.putridcult.pl/annihilation-vortex-nihilistic-spheres-p-2731.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bestiality "Endless Human Void" - Recenzja

Kły "Szczerzenie" - Recenzja

Black Death Production - Wywiad