Pistilos Opium "Hibrido" - Recenzja
Wydawca: Fallen Temple |
Nie za długi materiał bo blisko 20 minut. Za to jakiego. Pistilos Opium to chilijski zespół, który został odkopany przez nasz rodzimy label. Jako, że południowa Ameryka dobrze mi się kojarzy, gdyż wręcz wylewa się z tych krajów mnóstwo dobrych, surowych czy agresywnych albumów, takich jak lubię. W tym przypadku nie jest inaczej.
Pistilos Opium na pierwszy rzut okazało się być dla mnie dość sporym zaskoczeniem. Spodziewałem się srogiego metalu zalatującego dużą ilością thrashu, grobu i smrodu. Dostałem staromodną dawkę deathu z pogranicza doomu. Ale nie takiej zagłądy, że aż ciężar gitar wgniata nas w podłogę. Na tym albumie, aby dostać to czego chcemy musimy uzbroić się w cierpliwość. Chilijczycy lubią budować napięcie poprzez zgrabne solówki, chwytliwe wstępy, przedłużające się momenty. Nie ma nagłego wrzasku, bezładu w napierdalaniu na bębny, czy skrzących się gitar w chaosie. Tutaj każdy moment dobrze utrwali się w naszej czaszce czy tego chcemy czy nie. Aż nie raz czekając na grad riffów zatupiemy nogą, by potem otrzymać powiew lat 80tych przy akompaniamencie grobowego growlu. Muszę jednak zaznaczyć, że przedostatni kawałek zatytułowany "Pernicioso" wybija się w pewien sposób z tego całkiem "grobowego" klimatu. Zdecydowanie szybszy, mniej trashowy, a gitary wręcz rockowe, by zaraz potem znów uderzyć w nas ciężarem. Albo to ja jestem przewrażliwiony, albo jakoś wybija w pewnym momencie z rytmu, niczym zlepek kilku utworów. Nie jest to zły numer sam w sobie, ale gubi konwencję i na spokojnie nadałby się na inną płytę nagrywaną w podobnym stylu. Warto sobie samemu ocenić.
Nie ma przesytu, ale nie ma również zawodu. Jest to prostolinijny, dokładnie przemyślany death metal i na dodatek nie odczujemy, że jest robiony tak by oddawać hołd nie wiadomo komu sprzed 30-40 lat. Wylewa się z tego południowoamerykański chaos, więc tak im to właśnie wyszło. Szaleństwo połączone z dobrze rozegraną muzyką. Nie po raz pierwszy Fallen Temple pokazało, że ma nosa do zagarniania totalnie podziemnych zagranicznych perełek, o których się prostemu zajadaczowi podwawelskiej nawet nie śniło.
Tracklista:
- Distancia
- Híbrido
- Pernicioso
- Destrucción de fe
Komentarze
Prześlij komentarz