Dizziness "Reroute" - Recenzja


Wydawca: Lower Silesian Stronghold


  Raz tutaj na łamy grecy zawitali, za pośrednictwem "...Traces...". Dziś przyjdzie Nam zawitać do Aten po raz kolejny. I to nie z byle czym, bo pełnym albumem, prawie minut 40. Zdążyli oni po drodze wydać kilka mniejszych EP, jednak moje referencje skupią się głównie na tym z czym mieliśmy już tutaj do czynienia. Wiem, leniwy ze mnie chuj. Jednak po tym co usłyszałem, chyba prześledzę bliżej ich postępy, a są one wyraźne.

  Gdybym miał 100% pewności, zaczął bym od napisania różnic w składzie. Od raz mówię, że nie sugeruję się metallum, tylko tym co mam w booklecie. A wyraźnie widać, że w "...Traces..." było pięć osób. W przypadku "Reroute", tylko dwóch. Nie będę jednak dawał tego za pewnik, żeby nie było, że wprowadzam w błąd. Za to wyraźną rożnicą jest zainwestowanie w lepsze studio. Tym razem całość nie brzmi jak przepuszczone przez toster, demko wyplute z norweskiej zaspy roku 1993. Wraz ze wzrotem jakości, zmieniło się niemal wszystko. Zupełnie od konwencji goście nie odeszli, ale bez wyraźnego podania nazwy zespołu, miałbym problem z rozpoznaniem. Straciło mnóstwo na surowości, zyskało mocno na melodyjności. Przechodząc już do samego mięsa. Wokal - po za samą jakością nagrania wiele metamorfoz nie przeszedł. Jest blackowy skrzek, czyli to co lubimy najbardziej. Za to dodanie momentami czystego wokalu, bardziej przypomina jakiś post-modernistyczny wikiński wysryw, powiedzmy to sobie szczerze. Mnie kompletnie takie motywy nie kupują. Na szczęście, nie ma tego wiele. Za to mój ulubiony czynnik jakim jest perkusja, przeszedł na kolejny poziom. Już nie ma monotonnego wałkowania jak o garnek. Potrafi solidnie pierdolnąć blastową nawałnicą jak np. w utworze "Newness of the Night". Dużo więcej motywów symfonicznych. Melodyjnych partii gitar. Słowem wszystko, co chce być w takim pagan stylu. Nie pozbawiając się przy tym tępa i agresji. Kopozycyjnie nie mam się do czego przypierdolić. Nie nudzi, każdy kawałek się od siebie różni jak należy. Żadnych dłużyzn, czy partii wjebanych na siłę. Słowem, przemyślany i solidny album.
  Pozostaje więc pytanie, ile Hadesa w "Reroute"? No właśnie nie wiele. Bliżej temu do typowej norweskiej kapeli. Brakuje tego "czegoś", co mówi od razu, że jest to metal wyjęty z Grecji. Który pochłania nas niczym odmęty Tartaru. Jednak za wadę bym tego nie brał, bo najważniejsze jest jak sama muzyka wchodzi, a ta robi to dobrze. Z chęcią wrócę jeszcze raz i zobaczę jakie postepy poczynili przy zeszłorocznych wydawnictwach. W tym zaś przypadku LSS nie zawiódł i dostarczył solidny krążek.


Tracklista:
  1. Sunlight Stream
  2. Into the Darkness
  3. The Harlequin
  4. Newness of the Night
  5. Unconquerable Soul
  6. Chaos Course
Ocena 3.5/5


Do nabycia:
http://www.metalshop.cba.pl/index.php?id_product=6395&controller=product&id_lang=1

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bestiality "Endless Human Void" - Recenzja

Kły "Szczerzenie" - Recenzja

Black Death Production - Wywiad