Zmora "Najczarniejsza z nocy" - Recenzja
"Zmora" to chyba moja zmora. Zabierałem się długo do napisania tej recenzji, a sama płyta już od dobrego tygodnia kręci się u mnie w odtwarzaczu. Jest to projekt, które swoje na scenie zrobił, parę zachwytów wzbudził. Początek istnienia był cięzki, mroczny i surowy. Powoli jednak przechodzą z surowości w duszność, tak w moim odczuciu. Duet nie próżnuje i wypluwa już regularnie EP za EP. Blisko 35 minut muzyki zawartej na 6 utworach to naprawdę dobry wynik, a tyle właśnie oferuje nam "Najczarniejsza z nocy". Wydana początkiem grudnia 2019 i wypuszczona w świat pod szyldem Werewolf Promotion.
Od którejś płyty zauważam taką tendencję spadkową albo po prostu wyczerpanie tematu. Mimo to projekt lubię, a tworzą go wyjadacze, którzy zęby złamali sobie na black metalu. Choć czasem nie pasują mi do konwencji tego, co miało być tutaj. Sugerując się tytułem i wyglądem okładki miał to być gęsty, atmosferyczny i surowy black metal. Nie będę zgadywał czy taki zamiar początkowo był, czy nie. Tak na płycie nie było i raczej nie będzie. Nie zmienia to faktu, że klimat w sobie trzyma, jednak często na siłę próbują przemycić takie niepotrzebne zabiegi jak np. intro płyty, ale to tylko jeden element, który mi nie siada. A tak dostajemy klimatyczny, gęsty, momentami surowy black metal. Jakby dla kogoś było jeszcze plusem, co zasadniczo dla całego projektu wyszło bardzo na plus, to teksty są po polsku. Jeżeli chodzi o wokal, to za wiele się nie zmieniło. Teksty również stoją na podobnym poziomie. Wbrew pozorom, to w black metalu nie zawsze się zdarza, teksty są niebanalne. Dość refleksyjne rzekłbym. A perkusja jest jak dla mnie najlepszym elementem całego tego konstruktu. Nie nudzi, jest słyszalna, donośna, jednocześnie nie wybija się. Czuć z daleka, że to robota Diabolizera. Za to nie jestem w stanie pochwalić w ten sam sposób kompozycji. Poza chłodem i beznadzieją, wieje też momentami okropną nudą. To nie jest tak, że muzycznie nie jest na poziomie, tego chyba nikomu mówić nie muszę, jednak w chuj wyczuwalne jest wyczerpanie tematu. Co utwór mam w głowie, że "już to przed chwilą słyszałem". Jedyne co pozwala mi w jakiś sposób rozróżnić jeden kawałek od drugiego to wstawki ambientowe, które jak dla mnie można by było całkowicie wyjebać, bo klimat i tak sączy się z muzyki którą tworzą, niepotrzebna zapychaj dziura. No właśnie, w tym problem. Gdyby płyta została pozbawiona dłużyzn, utwory nie ciągnęłyby się jak kondomy, to muzyka wiele by zyskała, a to, że nie było by nawet 30 minut to już jeden chuj.
Zmora zasłużyła sobie na scenie, muzycy ją wykonujący tym bardziej, nie spoczywają na wypluwaniu coraz to kolejnych płyt. Co do Zmory, jest to może i jedno z gorszych wydawnictw, jednak to wciąż jest Zmora i tu nie ma o czym dyskutować. Jeżeli nie znacie w ogóle niczego spod tego szyldu, zabierzcie się za starsze wydawnictwa i dopiero potem za to. Albo siądzie i łykniecie wszystko, albo nie siądzie wcale. Osoby, które Zmorę znają, wiedzą czego się spodziewać i mogą w ciemno kupować. Kwintesencja duchoty i black metalu jest tutaj oddana.
Tracklista:
- Czarne bramy nicestwa
- Przyzywam cię śmierci, wołam przyjdź!
- Lodowata topiel istnienia
- Płonące rzeki, czarne wstęgi wieczności
- Łzy czarnych słońc, martwej ziemi chłód
- Tam tylko śmierć
Ocena 3.0/5
Do nabycia:
https://werewolf-webshop.pl/pl/produkt/zmora-najczarniejsza-z-nocy
Komentarze
Prześlij komentarz